Tym razem będzie o gorączce. Gorączka w grudniu nie brzmi może najlepiej, ale spokojnie, nie chodzi o żadną grypę ani nic podobnego. Mowa bowiem o gorączce złota. Oczywiście w Australii. Jednak zanim zaczniecie w pośpiechu aplikować o wizę i pakować walizki, wiedzcie, że jesteście ponad 150 lat spóźnieni na sny o wielkim bogactwie w tym miejscu (chociaż, kto wie..?). Niemniej pojechać można i przenieść się na chwilę w czasie również.

Dawno, dawno temu…
…a konkretniej w połowie XIX wieku, a jeszcze konkretniej w sierpniu 1851, roku odkryto złoto w okolicy Poverty Point w Australii, rzut beretem od dzisiejszego Ballarat. Wieść o tym rozniosła się błyskawicznie, ściągając w te rejony żądnych przygód i bogactwa poszukiwaczy cennego kruszcu. Wkrótce ta zielona i spokojna dolina zamieniła się w gwarną okolicę, do której zjeżdżali się ludzie z całego świata. Drzewa zostały wycięte, a rzeki zamuliły się żółtym błotem wzburzonym przez sita. Niedługo potem złota zaczęto szukać również pod powierzchnią ziemi, Ballarat rozrastało się, poszukiwacze zaczęli tu ściągać swoje rodziny, kwitły biznesy. Miasto dorobiło się własnej poczty, prasy, ściągano tu nowoczesną, jak na tamte czasy, technikę, na początku lat 60-tych XIX wieku doprowadzono kolej parową z Geelong. Swoją drogą właśnie pociągiem, choć już nie parowym, przyjechałyśmy tutaj z Zosią z Melbourne.
Gorączka złota w Ballarat na trwałe zmieniła społeczeństwo stanu Victoria. Napływ tysięcy ludzi z różnych stron świata, prowadził do szybkiego rozwoju tego regionu, ale również do wielu napięć. Szczególnie były one wyraźne na linii brytyjsko-chińskiej. Co tu dużo mówić, Chińczycy nie byli tu zbyt mile widziani, zwykle osiedlali się w wydzielonych, osobnych od reszty miasta obszarach, nakładano na nich dodatkowe podatki, czyniono dodatkowe trudności w uzyskaniu licencji na wydobywanie złota. Bo do Ballarat nie można było ot tak przyjechać i zacząć sobie wydobywać złoto. No, może na samym początku. Szybko jednak Brytyjczycy, którzy sprawowali władzę nad tą ziemią, wprowadzili system licencji, które trzeba było nabyć, aby móc zacząć kopać i oczywiście podatki. Opłaty z biegiem czasu rosły, aż w 1854 roku równały się mniej więcej miesięcznym zarobkom przeciętnego poszukiwacza, co ostatecznie doprowadziło do fali protestu górników przeciw władzom kolonialnym Wielkiej Brytanii, zwanego buntem eurekańskim (The Eureka Rebellion). W mieście doszło do regularnych rozruchów, spalono kilka budynków, zginęło kilkadziesiąt osób, około 120 górników zatrzymano, z czego 13 postawiono przed sądem w Melbourne. Masowe poparcie opinii publicznej dla aresztowanych buntowników w trakcie ich procesu doprowadziło do istotnej politycznie zmiany w lokalnym życiu – przyjęcia Aktu Wyborczego 1856 (Electoral Act 1856), co oznaczało możliwość wyboru przez kolonistów płci męskiej swoich przedstawicieli do izby niższej utworzonego parlamentu wiktoriańskiego. 5 lat później podobne prawo (ograniczone przez cenzus majątkowy) otrzymały kobiety.
A dzisiaj…
po gorączce złota dawno już opadł kurz, ale Sovereign Hill nadal pielęgnuje pamięć o tamtych czasach. Został tam utworzony skansen, w którym nie tylko budynki zachowują klimat miasteczka z połowy XIX wieku, ale również ludzie wcielają się w role górników, pracowników poczty, kowali, cukierników, kołodziejów, a nawet żandarmów i rebeliantów 🙂 Można zobaczyć jak wtedy były wyrabiane słodycze (i oczywiście zrobić sobie własne i je zjeść!), jak przetapiano metale i odlewano z nich różne fajne rzeczy, można zwiedzić dawną kopalnię złota i pobawić się w poszukiwacza odcedzając sitkiem piasek z rzeki (podobno czasem komuś się udaje znaleźć jeszcze jakąś drobinkę), można podziwiać zajmujące całą wielką szopę maszyny parowe, zobaczyć jak robiono koła do wozów, jak strzelano z muszkietów, można się też zważyć na najlepszej wadze świata, która przelicza masę człowieka na jego równowartość w złocie (jedyna waga, na której człowiek żałuje, że nie waży więcej! 😉 ) i wiele, wiele innych ciekawostek. Kiedy tam jechałam z Zosią, wydawało mi się, że kilka godzin, które tam miałam spędzić, to strasznie dużo i co ja tam będę tyle czasu robić. Kiedy wychodziłam, spokojnie mogłabym tam przyjść jeszcze następnego dnia!
Poniżej kilka fotografii z Sovereign Hill i dzisiejszego Ballarat – miłego oglądania! 🙂





















































