W góry Opawskie wybraliśmy się w listopadzie 2022, a naszym głównym celem była Biskupia Kopa jako nasz piętnasty już szczyt z Korony Gór Polski. Nie jest to góra trudna do zdobycia i jest kilka możliwości wyboru trasy. My zdecydowaliśmy się na nie najkrótszą opcję, ale za to najładniejszą widokowo.
Muszę przyznać, że początek listopada trafił się nam wyjątkowo piękny. Może nie było za wiele słońca, ale nie padało i było kilkanaście stopni – pogoda idealna na górskie wędrówki. Jako swoją bazę wypadową w Góry Opawskie obraliśmy Głuchołazy, które wydają się bardzo przyjemnym miasteczkiem. Nie pozwiedzaliśmy go jednak za wiele, bo kiedy wracaliśmy z gór, było już ciemno i wiele obiektów było zwyczajnie zamkniętych. Niemniej pierwsze wrażenie z Głuchołazów było na tyle dobre, że zapisałam je sobie na liście miejsc, do których warto byłoby kiedyś wrócić i zobaczyć nieco więcej.
Spis treści
- 1 Góry Opawskie – jak dojechać?
- 2 Gdzie najlepiej przenocować?
- 3 Biskupia Kopa – parking
- 4 Wejście na Biskupią Kopę
- 5 C
- 6 Czerwony najlepszy – wiadomo! 😉
- 7 Pokrzywna – Biskupia Kopa – Jarnołtówek: opis szlaku
- 8 Biskupia Kopa – wieża widokowa, pieczątka ze szczytu i… śmietnik
- 9 Schronisko pod Biskupią Kopą
- 10 Podsumowanie i trochę ciekawostek
Góry Opawskie – jak dojechać?
Góry Opawskie stanowią część Sudetów Wschodnich i to tę najbardziej wysuniętą na wschód. To jedyne góry w województwie opolskim. Znajdują się na południowy-zachód od Opola, więc skądkolwiek jesteś – kieruj się na Opole, a dalej na Nysę i Głuchołazy.
Możesz jeszcze kierować się bardziej na wschód, w stronę Prudnika. Przy czym Biskupia Kopa i w ogóle większość Gór Opawskich po stronie polskiej leży bliżej Głuchołazów, dlatego uważam, że jest to lepsza opcja na bazę wypadową w te góry.
Większa część gór znajduje się po stronie czeskiej (gdzie noszą wdzięczną nazwę Zlatohorska vrchovina), więc – jeśli masz ochotę – możesz wędrówki po nich zaczynać z bazy u naszych południowych sąsiadów. Wtedy polecam Ci kierować się do miejscowości Zlate Hory i tam szukać noclegu.

Artykuł zawiera linki afiliacyjne (programy partnerskie). Oznacza to, że jeżeli zdecydujesz się na zakup (np. rezerwację noclegu), ja otrzymam z tego niewielką prowizję. Link afiliacyjny nie ma wpływu na wysokość ceny i nic Cię nie kosztuje. A mi pomoże kontynuować pracę na blogu, żeby dostarczać Ci wartościowych treści 🙂 |
Gdzie najlepiej przenocować?
Jak już wspomniałam, za świetną bazę wypadową w Góry Opawskie uważam Głuchołazy. Można jeszcze poszukać noclegu w Jarnołtówku lub Pokrzywnej. Są to o wiele mniejsze miejscowości, ale obiektów noclegowych też jest trochę. Jednak z moich obserwacji, jak szukaliśmy noclegu dla siebie, wynika, że mniejsze miejscowości wyżej się cenią i były to spore różnice. Jak sprawdziłam teraz, w momencie pisania tego posta, to w Jarnołtówku znalazłam jeden obiekt za mniej niż 250 zł na 2 osoby na 2 noce (kiedy szukałam na listopad, nie było takiej opcji), pozostałe są już za ok. 500 zł w górę. Podobnie sprawa wygląda w Pokrzywnej.
Głuchołazy są może odrobinkę dalej od głównego pasma Gór Opawskich po polskiej stronie, ale jako większe miasto, mają jednak szerszą i bardziej zróżnicowaną zarówno rodzajowo, jak i cenowo, bazę noclegową.
My zatrzymaliśmy się w Hotelu Sudety w Głuchołazach. Przekonała nas do tego lokalizacja obiektu – zaraz nieopodal wejścia na szlak na Górę Parkową, blisko centrum i dość blisko dworca PKS (15 minut spacerem), z którego planowaliśmy znaleźć transport do Pokrzywnej, żeby stamtąd zacząć trasę na Biskupią Kopę. Dużym plusem było też śniadanie wliczone w cenę noclegu, które było naprawdę duże i dobre. Sam pokój by niewielki, ale miał wszystko, czego potrzebowaliśmy i był czysty. Jeśli więc szukasz obiektu na jedną lub dwie noce, o średnim standardzie, w dobrym położeniu i sensownej cenie, to Hotel Sudety mogę Ci polecić.
Booking.comBiskupia Kopa – parking
Punktów wypadowych na Biskupią Kopę jest kilka i przy wejściach do szlaków znajdziesz w większości przypadków bezpłatne parkingi.
Jeden z nich jest w Cichej Dolinie w Pokrzywnej – skąd możesz wystartować niebieskim szlakiem przez Gwarkową Perć, a dalej żółtym do schroniska (potem już tylko rzut beretem czerwonym szlakiem na szczyt). Ten parking jest dość duży, a w dodatku zaraz obok znajdziesz grupę szałasów z miejscami na ogniska – idealne miejsce na piknik po udanej wycieczce.
Jeśli planujesz wejść na Biskupią Kopę szlakiem czerwonym, samochód możesz bez problemu zostawić na parkingu przy Parku Rozrywki “Zaginione Miasto Rosenau” albo obok łowiska “Na Wyspie”.
Parking znajdziesz również w Bolkowicach, przy Ośrodku Wypoczynkowym “Ziemowit”, skąd możesz przypuścić atak szczytowy żółtym szlakiem, ale nie wiem czy jest on darmowy. Biorąc pod uwagę, że jest przy ośrodku, to pewnie jakichś opłat można się spodziewać (ale nie sprawdzałam tego).



Wejście na Biskupią Kopę
Góry Opawskie nie zajmują po polskiej stronie dużego obszaru, ale trzeba przyznać, że szlaków jest tu sporo. W związku z tym i opcji wejścia na najwyższy szczyt znajdziesz kilka. Biskupia Kopa nie jest trudnym celem, a drogi do niej prowadzące nie są długie.
Najkrótsze jest wejście czerwonym szlakiem z Bolkowic (kawałek za Jarnołtówkiem, gdzie mieści się Ośrodek Wypoczynkowy “Ziemowit”). Trasa zajmuje około 1 godz. 30 minut, ale szczególnie w końcowym odcinku jest dość stroma.
Nieco tylko dłuższy, ale łagodniejszy jest szlak żółty, którym również możesz wyruszyć z parkingu przy ośrodku “Ziemowit”. Ten wariant obliczony jest na około 1 godz. 45 minut.
A jeśli nie interesują Cię za bardzo widoczki po drodze ani atrakcyjność samej trasy, za to masz bardzo mało czasu, to już zupełnym ekspresem możesz zdobyć Biskupią Kopę idąc zielonym szlakiem z czeskich Petrovic w zaledwie około 40 minut.
Spośród wszystkich szlaków na szczególną uwagę zasługują jednak dwie opcje:
- niebieski szlak z Pokrzywnej przez Gwarkową Perć i dalej żółty do Schroniska PTTK “Pod Biskupią Kopą” ze słynną drabinką po drodze – opisywany często jako najciekawszy ze wszystkich (będziesz mijać m.in. miejsce po starej skoczni narciarskiej, trochę urokliwych skałek oraz pozostałości po dawnej kopalni) – czas przejścia tej trasy to około 2 godziny 45 minut,
- czerwony szlak z Pokrzywnej – fragment Głównego Szlaku Sudeckiego – który poprowadzi Cię przez główne pasmo Gór Opawskich po polskiej stronie i często jest określany mianem najpiękniejszego w tym rejonie ze względu na panoramy, które będziesz mógł podziwiać (czas przejścia szacowany jest również na około 2 godziny i 45 minut).
My wybraliśmy ostatni wariant. Nie jest on najkrótszy, ale Góry Opawskie nie są też przesadnie wymagające, za to z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że to bardzo przyjemna i pełna pięknych widoków wędrówka. W dalszej części znajdziesz opis tego właśnie szlaku.



Tak przy okazji, możliwość podziwiania pięknych panoram Gór Opawskich nie była zawsze taka oczywista. Niskie i średnie góry (a te za wysokie nie są) zwykle mają tę przypadłość, że aż po wierzchołki porośnięte są lasem i o widokach można zapomnieć. Stąd z takim zapałem na wielu szczytach budowane są wieże widokowe.
To jak to się dzieje, że w innych górach o podobnej wysokości nie ma co liczyć na zapierające dech w piersi widoczki, a w Górach Opawskich można? Czemu gdzie indziej są gęste lasy, a tu nie? Odpowiedź jest prosta: lasy były, ale parę lat temu wyżarł je kornik. Po prostu. Całe połacie lasu padły ofiarą żarłocznych larw korników, w związku z czym musiały zostać wycięte, odsłaniając świat wokół. I tylko sterczące tu i tam martwe pnie pojedynczych drzew przypominają, że kiedyś sprawy wyglądały zupełnie inaczej.
Jeśli podoba Ci się to, co robię, możesz mi pomóc robić to dalej 🙂
C
Czerwony najlepszy – wiadomo! 😉
Naszą wędrówkę na najwyższy szczyt Gór Opawskich zaczęliśmy od dojścia na dworzec PKS w Głuchołazach, skąd planowaliśmy się udać do Pokrzywnej. Rzeczywiście, autobus pojawił się o czasie na wyznaczonym stanowisku.
– Dwa normalne bilety do Pokrzywnej – poprosiliśmy.
– W Cichej Dolinie chcecie wysiąść? – zapytał kierowca, a my bez zawahania przytaknęliśmy.
Poprosiliśmy go tylko, żeby dał nam znać chwilę wcześniej, że to już ten przystanek, bo nie znamy okolicy. Kierowcy PKSów i busów chętnie to robią i nie przypominam sobie, żebyśmy mieli z tym większe problemy.
Kiedy już usiedliśmy na swoich miejscach, Krzysiek zapytał cicho czy my w ogóle wiemy gdzie jest ta Cicha Dolina i jakoś tak wyszło, że nie 😀 Na naszej mapie ta nazwa nie widniała, nie byliśmy pewni które to dokładnie jest miejsce, ale że z zaskakującą pewnością potwierdziliśmy kierowcy, że właśnie tam chcemy się udać, głupio było drążyć temat 😉
Wysiedliśmy więc na przystanku Pokrzywna II Cicha Dolina i zaczęliśmy ustalać gdzie jesteśmy i gdzie jest szlak. Teraz już wiem, że ten przystanek jest idealny, jeśli planujesz dojść na Biskupią Kopę niebieskim szlakiem przez Gwarkową Perć, a potem żółtym przez Ścieżkę Langego. A jeśli wybierasz się w góry samochodem – tu właśnie znajdziesz całkiem spory, darmowy parking, a w dodatku polanę z szałasami oraz miejscami na ogniska.



My na dzień dobry dołożyliśmy sobie do naszej trasy 1,5 kilometra 😉 Powinniśmy wysiąść przystanek dalej – Pokrzywna I – byłoby trochę bliżej. Ale cała trasa i tak nie była przesadnie długa, a my (choć listopadowe dni są bardzo krótkie) mieliśmy dość sporo czasu.
Na poniższej mapce możesz zobaczyć całą trasę, jaką pokonaliśmy 🙂
Pokrzywna – Biskupia Kopa – Jarnołtówek: opis szlaku
Do Pokrzywnej dojechaliśmy PKSem z Głuchołazów. Przejazd zajął jakieś 15 minut. Wysiedliśmy na przystanku Pokrzywna II Cicha Dolina. Tak po prawdzie to nie byliśmy pewni czy to dobre miejsce, bo na naszej mapie nie było miejsca oznaczonego jako “Cicha Dolina”.
Zaraz obok przystanku znaleźliśmy drogowskaz, który kierował na Biskupią Kopę. Przeszliśmy kilkaset metrów i trafiliśmy na spory parking, a zaraz za nim na polanę z wiatami i miejscem na ognisko. Wyglądało to wszystko super – o cieplejszej porze roku doskonała miejscówka na piknik i odpoczynek po górskiej wędrówce.
Coś nam jednak z tymi szlakami nie pasowało… Szukaliśmy czerwonych znaczków, a widzieliśmy jedynie niebieskie i zielone. Po chwili ustaliliśmy co tu się wydarzyło – wysiedliśmy dużo za wcześnie! Z punktu, w którym się znajdowaliśmy, można dojść na Biskupią Kopę niebieskim szlakiem przez Gwarkową Perć, a potem żółtym. My jednak chcieliśmy przejść trochę dłuższą drogą, fragmentem Głównego Szlaku Sudeckiego. Na początek musieliśmy zatem przejść 1,5 km do miejsca, gdzie ów szlak prowadził.
Ten odcinek pokazuje poniższa mapka. Z autobusu wysiedliśmy tam, gdzie jest zielona flaga i musieliśmy przejść do miejsca, które zaznaczyłam pomarańczową flagą. Nie zdecydowaliśmy się iść przez las, jak wiódł niebieski szlak, ale cofnęliśmy się do drogi i poszliśmy ścieżką, która prowadziła wzdłuż niej.



Na czerwony szlak weszliśmy w pobliżu Parku Rozrywki “Zaginione Miasto Rosenau”. Zanim weszliśmy w las, minęliśmy jeszcze parkowy wybieg z pawiami i strusiami, które w pierwszej chwili wydały nam się makietami, bo na nasz widok na moment zastygły bez ruchu, ale zaraz te “makiety” ożyły i zaczęły powoli przechadzać się po swojej zagrodzie 😉
Za Parkiem Rozrywki skręciliśmy w prawo w las i parę kroków dalej napotkaliśmy szlakówki. Według nich z punktu “Pokrzywna Parking” do Biskupiej Kopy trasa zajmuje 2 godziny 15 minut. W tym miejscu szlak niebieski (hm, skąd my go znamy?…) kieruje wędrowców w prawo, my zaś podreptaliśmy w lewo za czerwono-żółtymi znaczkami.
Idąc na Biskupią Kopę od tej strony, trzeba po drodze zaliczyć trzy podejścia i cztery góry. Tak, to nie pomyłka. Różnica wysokości pomiędzy Szyndzielową Kopą a Zamkową Górą wynosi ledwie 40 metrów i to na relatywnie długim odcinku, więc możesz nawet nie zauważyć, że wchodzisz na kolejny szczyt, dlatego nawet tego nie liczę.
Podejście na Szyndzielową Kopę z Pokrzywnej oznacza pokonanie niecałych 200 metrów różnicy wysokości, ale jest łagodne, a droga przyjemnie prowadzi przez bukowy las. Ani się obejrzysz, a już zdobędziesz swój pierwszy dzisiaj szczyt.



c
Kolejny odcinek z Szyndzielowej Kopy na Zamkową Górę to zaledwie 15 minut marszu. Cały czas idzie się przez las, mijając po drodze wystające to tu, to tam, skałki, które dodają uroku trasie. Na Zamkowej Górze oznaczony jest na mapie punkt widokowy. W listopadzie rzeczywiście można było zobaczyć stąd Biskupią Kopę pomiędzy gałęziami, ale nie wiem czy cokolwiek widać ze szczytu, kiedy drzewa są gęsto porośnięte liśćmi.
Z Zamkowej Góry zeszliśmy do przełęczy, co według szlakówki na szczycie powinno nam zająć 8 minut, a może nawet zajęło ciut mniej. Przy tej okazji muszę powiedzieć, że urzekło mnie oznaczanie czasów przejść w Górach Opawskich. To chyba robił jakiś księgowy albo w każdym razie ktoś bardzo skrupulatny. Żadnych tam “10 minut”, “15 minut” czy “30 minut”. Precz z zaokrągleniami! Odcinek z Zamkowej Góry na Szyndzielową Kopę został opisany na 17 minut, do Pokrzywnej – 38 minut, a z Przełęczy Mokrej (tam dopiero dojdziemy) na Biskupią Kopę – 47 minut. Tu nie ma miejsca na żarty i nieścisłości! 🙂









Na Przełęczy pod Zamkową Górą postanowiliśmy zmienić na chwilę kolor wiodący i przejść kawałek niebieskim szlakiem do miejsca, które na mapie było opisane jako Grób Czarownicy. Jeśli zdecydujesz się również zejść na moment z drogi, żeby zobaczyć, co tam takiego jest, to podpowiem Ci, że na ów obiekt trafisz po minięciu trzeciego słupka granicznego. Twoim oczom ukaże się wówczas biały kamień, a o tym, że to właśnie tego szukałeś, będą świadczyć pozostawione w tym miejscu wypalone znicze oraz krzyż z patyków. Czy było warto specjalnie schodzić ze szlaku, aby to zobaczyć? No nie wiem. Sam możesz ocenić po poniższym zdjęciu. Ale to bardzo krótki kawałek trasy do nadrobienia, więc można się przejść.



Po odwiedzeniu Grobu Czarownicy wróciliśmy na czerwony szlak, który jeszcze kawałek prowadził łagodnie po ubitej drodze, po czym nagle odbijał w lewo w krzaki i pod górkę. W końcu możesz naprawdę poczuć, że jesteś w górach! Przed Tobą ok. 300 metrów podejścia na odcinku około 1,5 kilometra. Nie tak źle, ale trochę zasapać się można.
Ten odcinek szlaku jest jednocześnie najsłabiej oznaczony ze wszystkich. A muszę przyznać, że całość trasy – malowania szlaku na trasie, tabliczki na szczytach, szlakówki – jest w bardzo dobrym standardzie. Jedynie ten kawałek jest trochę gorszy, aczkolwiek ścieżka wiedzie pod górę i na prawie całej długości jest po obu stronach na tyle gęsto porośnięta niskimi drzewami, krzewami i zielskiem wszelkiego rodzaju, że zejście z niej i jej zgubienie wydaje mi się wymagać sporych umiejętności 😉 Jedno tylko miejsce może być trochę mylące i tu przydałoby się dodać jakieś oznaczenie.
Po drodze miniesz platformę widokową, z której możesz podziwiać cel swej wędrówki – Biskupią Kopę. Zaraz za nią czeka Cię jeszcze kawałek pod górkę, po czym nagle wychodzisz na skrzyżowanie ścieżek i w pierwszym odruchu naturalnym wydawałoby się pójście w prawo. Otóż nie – prawidłowym rozwiązaniem tego rebusu jest skręcenie w lewo i parę kroków dalej zobaczysz czerwony znaczek, który skieruje Cię w prawo, po łuku dalej pod górkę. Na poniższej mapce zaznaczyłam Ci ten fragment niebieskim prawie-kółkiem 😉



Srebrna Kopa jest dość płaskim i rozległym szczytem. Widok stąd na Góry Opawskie jest cudowny, choć klimat samej Kopy sprawia wrażenie… nieco upiornego. Być może trochę inaczej wygląda to latem, ale w listopadzie wierzchołek porośnięty był wyschniętą trawą, z której wyrastały tu i ówdzie obumarłe kikuty drzew. Dla dopełnienia tego obrazka, na szczycie Srebrnej Kopy znajduje się kamienny schron. A raczej ruina po nim. Niemniej ta przestrzeń wokół i kolory (niskie, jesienne, nawet blade słońce uwydatnia barwy, podkreśla cienie – słowem: robi robotę!) prawdziwie mnie urzekły.















Ze Srebrnej Kopy łagodnie zeszliśmy do Przełęczy Mokrej. Stąd czekało nas już ostatnie 40 minut nielichego podejścia do krzyża na granicy z Czechami, a potem jeszcze 7 minut (według szlakówki) spaceru na szczyt Biskupiej Kopy. Około 140 metrów w górę na odcinku mniej więcej 800 metrów. Jeśli zasapałaś się przy podejściu na Srebrną Kopę, to tu też możesz! Na pocieszenie powiem, że to już ostatnia taka ekstrawagancja na naszej trasie, żeby tak pod górę łazić 🙂
Kiedy szczęśliwie wdrapaliśmy się na górę, naszym oczom ukazał się Krzyż Pojednania oraz stacja przekaźnikowa. Okoliczne krzaki skrywały jednak jeszcze inne “skarby”. Porzucone wraki przyczep, o których w pierwszej chwili pomyślałam, że są wagonami kolejowymi i zastanawiałam się jakim cudem ktoś tu zdołał wtaszczyć wagony. Ale toto miało jednak koła, bądź ich pozostałości, czyli kiedyś tu wjechało i… zostało, żeby zarastać pośród chaszczy. To był pierwszy i niestety nie ostatni taki niefajny obrazek tutaj.









Od krzyża do wierzchołka Biskupiej Kopy jest już dosłownie rzut beretem. Kilkaset metrów przeszliśmy po niemalże płaskiej drodze, żeby w końcu stanąć na najwyższym szczycie Gór Opawskich i zdobyć piętnasty już kamyczek do naszej Korony.
Nie spędziliśmy na Biskupiej Kopie wiele czasu, a dlaczego, to jeszcze opiszę osobno w kolejnym rozdziale.
Po zrobieniu kilku zdjęć przy wieży i wbiciu pieczątek do książeczek zdobywców KGP, udaliśmy się w drogę powrotną do domu dalej czerwonym szlakiem w kierunku Jarnołtówka. Schodząc do Schroniska pod Biskupią Kopą, mijaliśmy na szlaku pozostałości czegoś, co wyglądało na betonowe cokoły albo coś w tym stylu. Były w krzakach, tuż obok szlaku. Na jednym z nich dał się wyraźnie odczytać napis: “T. P. 1927”. Nie udało mi się znaleźć informacji czym to kiedyś było. Jeśli coś wiesz na ten temat – podziel się tym w komentarzu! 🙂









W Schronisku pod Biskupią Kopą – a raczej przy stoliku przed budynkiem – odpoczęliśmy dłuższą chwilę przy piwie i kawie, po czym wróciliśmy na czerwony szlak, by przez Grzebień zejść do Jarnołtówka, z którego chcieliśmy złapać jakiś transport z powrotem do Głuchołazów. Na Grzebieniu minęliśmy jeszcze jeden kamienny schron, podobny do tego ze Srebrnej Kopy, ale ten miał wyraźnie mniej szczęścia w życiu i był w gorszym stanie.



Zejście z Biskupiej Kopy do Jarnołtówka na początku jest dość strome, ale po około kilometrze wypłaszcza się i dalej już idziesz sobie spokojnie, bez większego wysiłku powoli w dół. Jeszcze na Grzebieniu może uda Ci się dokonać ostatniego rzutu okiem na skrawki górskiej panoramy, ale później szlak wchodzi między drzewa i nie bardzo możesz liczyć na jakieś widoczki. Ten fragment trasy liczy sobie około 3,7 kilometra, a na jego przejście potrzebujesz około godziny. Jeśli zwykle doliczasz parę minut do każdego odcinka, bo przecież musisz mieć po drodze jeszcze czas na zrobienie tysiąca zdjęć, to… tu nie musisz. Ta godzina powinna Ci starczyć.
c
Biskupia Kopa – wieża widokowa, pieczątka ze szczytu i… śmietnik
Biskupia Kopa ma wysokość 890 m n.p.m. (niektóre źródła podają 889 metrów), a jej najwyższy punkt znajduje się po stronie czeskiej. Niemniej przyjmuje się, że jest to najwyższy szczyt Gór Opawskich po polskiej stronie i z tego tytułu zalicza się go do Korony Gór Polski.
Co szczególnie interesuje każdego zdobywcę Korony, to pieczątka. Tę znajdziesz zwykle na parapecie wieży widokowej. Gdyby jej tam z jakiegoś powodu nie było, pamiątkowy stempel, potwierdzający Twoją obecność w tym miejscu, możesz sobie wbić do książeczki w schronisku zaraz pod szczytem.
Charakterystycznym elementem na szczycie Biskupiej Kopy jest biała wieża widokowa. Pierwotnie znajdowała się tu drewniana konstrukcja, która kształtem przypominała nieco piramidę, ale w 1898 roku, z inicjatywy Morawsko-Śląskiego sudeckiego Towarzystwa Górskiego wymurowano na górze solidną wieżę. Zadedykowano ją cesarzowi Franciszkowi Józefowi z okazji 50-lecia jego panowania. Do dziś możesz oglądać jego portret nad wejściem oraz napis Kaiser Franz Josef Warte.



Wieża ma 18 metrów wysokości. W ostatnich latach została odnowiona, a w jej przyziemieniu zlokalizowano punkt geodezyjny o wartości 890,62 m n.p.m.
Wstęp na wieżę jest płatny w koronach czeskich (można płacić kartą), ale warto na nią wejść, by w pełni podziwiać piękno okolicy. Aktualnie bilet dla osoby dorosłej kosztuje 50 koron czeskich, dzieci od 6 do 15 lat wejdą za 30 koron, a te najmłodsze, do 6 lat – one wejściówki nie potrzebują. Nie wiem, jak teraz, ale był czas, kiedy nie dostawało się za zakup biletu zwykłego paragonu, lecz pamiątkową pocztówkę, na której można było sobie od razu przybić pieczątkę ze szczytu. I to był bardzo fajny pomysł. Aktualny cennik możesz sprawdzić, klikając w link poniżej.
c
Warto na tę stronę również zajrzeć przed swoją wycieczką, żeby sprawdzić godziny, w których wieża powinna być otwarta. Piszę “powinna”, bo z doniesień różnych osób wynika, że czasem potrafiła być nieoczekiwanie zamknięta. Chociaż to się podobno teraz poprawiło i godziny otwarcia podane na stronie powinny być już czymś więcej niż tylko sugestią, że istnieje taka możliwość, że akurat wieża będzie dostępna. W czasie, kiedy byliśmy na szczycie (listopad) budowla wyglądała na otwartą, chociaż nie jestem pewna czy kogoś w kasie widziałam. Nie sprawdzaliśmy.
Nie mieliśmy ochoty spędzać na szczycie Biskupiej Kopy za wiele czasu poza tym, który był potrzebny na zrobienie paru zdjęć. Wszystko przez klimat graciarni lub wręcz śmietniska, jaki panował na górze.
Zaraz obok wieży, po czeskiej stronie, wyrasta coś, co w zamyśle miało być schroniskiem, którego budowę rozpoczęto tu w 2000 roku, ale najwyraźniej została ona porzucona lub zawieszona na dłuższy czas. W pobliżu stoi nawet stary dźwig, który powoli staje się częścią tutejszej przyrody. Podobnie jak tamte przyczepy w krzakach koło Krzyża Pojednania. Obok wieży i niedoszłego schroniska postawiono mały bufet w formie kiosku, który nie wygląda zbyt atrakcyjnie i jest czynny tylko w sezonie. W pozostałą część roku całość tej graciarni raczej straszy. Smutnego obrazka dopełniały walające się dookoła śmieci.
Schronisko pod Biskupią Kopą
W Górach Opawskich jest tylko jedno schronisko i znajduje się ono właśnie pod Biskupią Kopą. Jego pełna nazwa to Górski Dom Turysty Pod Biskupią Kopą im. Bohdana Małachowskiego.
Schronisko otwarto w 1924 roku i wówczas znajdowało się ono w środku leśnej głuszy. Dziś niewiele z tego lasu zostało po tym, jak kilka lat temu padł ofiarą korników. Smutny to obrazek, choć z drugiej strony, dzięki temu można dziś podziwiać sprzed schroniska widok na Srebrną Kopę.
Wizyta w schronisku to atrakcja sama w sobie, a to głównie ze względu na dużą ilość ciekawych rzeźb wokół niego. Są tu sowy, rozbójnicy, złośliwe skrzaty, koty i mnóstwo różnych postaci. A w środku… w jadalni pod sufitem wisi całkiem pokaźna kolekcja krawatów. Zgodnie z tradycją każdy, kto pojawi się w schronisku w krawacie, wyjdzie już bez niego. Czy to wszystko nie brzmi intrygująco? 🙂
Schronisko dysponuje 50 miejscami noclegowymi, jadalnią z kominkiem, a nawet miejscem na ognisko. Po więcej szczegółów zapraszam Cię na ich stronę – o tutaj.









c
Podsumowanie i trochę ciekawostek
- Na obszarze Gór Opawskich utworzono Park Krajobrazowy, żeby chronić tutejszą przyrodę, ale można po nim wędrować z psem.
- Wytyczono tu aż 128 km znakowanych szlaków, co jest imponującą liczbą, biorąc pod uwagę stosunkowo niewielki teren, na jakim się mieszczą.
- Dawniej Góry Opawskie jak magnes przyciągały poszukiwaczy złota oraz srebra (to stąd swoją nazwę wzięła Srebrna Kopa). Do dziś można natknąć się tu i ówdzie na ślady górniczej działalności człowieka.
- Z kolei nazwa Zamkowej Góry wzięła się… od zamku, który podobno stał na jej szczycie w średniowieczu. I to nie jedyna legenda, która towarzyszy temu szczytowi. Na jego południowych stokach znajduje się Las Rosenau, o który w dawnych wiekach toczyli spory Polacy i Czesi. Wieść niesie, że znajdowało się tam w średniowieczu zamożne miasto z zamkiem (może właśnie tym na szczycie), którego mieszkańcy coraz bardziej się bogacili (znaleźli złoto albo srebro?). Pewnego dnia ziemia pod miastem rozstąpiła się i pochłonęła ludzi oraz budynki wraz z całym ich przepychem. A w miejscu po zaginionym mieście wyrósł las.
- W drodze do Lasu Rosenau (niebieskim szlakiem z Przełęczy pod Zamkową Górą) mija się Grób Czarownicy. To symboliczne nawiązanie do niechlubnego fragmentu historii Głuchołazów i okolic, które w połowie XVII wieku zasłynęły z polowań na czarownice. Wątpliwym pocieszeniem dla oskarżonych o czarną magię i straconych z tego powodu ludzi (zdarzali się również mężczyźni) było to, że “czarownic” nie palono, ale wieszano na Szubienicznej Górze.
- Nazwa Biskupia Kopa pochodzi od biskupów wrocławskich, którzy otrzymali te tereny w XV wieku od węgierskiego króla Macieja Korwina.
- Szlaków na Biskupią Kopę jest kilka – najkrótszy po polskiej stronie jest czerwony szlak z Bolkowic, ale zdecydowanie lepiej jest wybrać szlak niebieski z Pokrzywnej w połączeniu z żółtym na późniejszym etapie wędrówki (wariant uznawany na najbardziej atrakcyjny ze słynną “żelazną drogą” – kilkunastometrową drabinką, którą należy się wspiąć po skale) lub czerwony – również z Pokrzywnej (ta opcja uznawana jest za najładniejszą widokowo).
- Na szczycie Biskupiej Kopy jest wieża widokowa, na którą wstęp jest płatny (w gotówce w koronach czeskich lub kartą) i jest ona otwarta tylko w określonych godzinach (które możesz sprawdzić tutaj).
- Pieczątkę ze szczytu zazwyczaj znajdziesz na parapecie wieży widokowej lub w Górskim Domu Turysty, czyli Schronisku pod Biskupią Kopą.
2 komentarze
Wieża triangulacyjna na Biskupiej Kopie. Góra miała w historii 3 takie konstrukcje. Służyły one do pomiarów i rysowania map. Tego typu wieże stały także na kilku innych szczytach Gór Opawskich. Ta ze zdjęcia powstała prawdopodobnie w 1927 r. Zawaliła się w 1966 r. po uderzeniu pioruna. Dziś w jej miejscu znajduje się duży słup “TP 1927
Cześć! Dziękuję Ci bardzo za tę informację! Ciekawiło mnie bardzo co to za cokoły i teraz już wiem 🙂 Dziękuję za przeczytanie i za chęć podzielenia się wiedzą ze mną i z przyszłymi czytelnikami 🙂