Home PolskaZACHODNIOPOMORSKIE Okolice Cedyni – ponad 1000 lat historii

Okolice Cedyni – ponad 1000 lat historii

by Dominika
Orzeł na Górze Czcibowa koło Cedyni

Uwielbiam takie spontaniczne wycieczki bez konkretnego planu! Akurat tak się złożyło, że mieliśmy być tego dnia niedaleko i postanowiliśmy nadłożyć jeszcze te parędziesiąt kilometrów, żeby pozwiedzać – jakby nie było – nasze dość bliskie okolice. Ze Szczecina do Cedyni samochodem to rzut beretem, a nie byłam w tym miejscu od głębokiej podstawówki. Krzysiek natomiast nie miał pewności czy był kiedykolwiek. A warto!

Pogoda tego dnia nie współpracowała, fundując nam co chwilę oberwania kolejnych chmur przeplatane krótkimi przerwami pełnymi słońca. Zdecydowaliśmy więc zacząć od zwiedzania okolic samej Cedyni, żeby na końcu wrócić do miasta. Po południu deszcze miały być najbardziej intensywne, a w mieście zawsze łatwiej się schować w jakiejś kawiarni czy restauracji. Na początek więc minęliśmy samą Cedynię i drogą numer 124 skierowaliśmy się na południowy-wschód do pierwszego planowanego przystanku.

Pomnik Orła na Górze Czcibora koło Cedyni

Góra Czcibora

Jadąc drogą numer 124 nie sposób to miejsce ominąć. W pewnej chwili po jednej stronie mijasz ogromny parking, a po drugiej dostrzegasz wzgórze z posągiem orła na szczycie, na które prowadzą kamienne schody. To właśnie Góra Czcibora.

Ponad 1000 lat temu ta okolica była świadkiem istotnej w dziejach Polski bitwy, znanej nam dziś jako bitwa pod Cedynią. Zdarzenie miało miejsce w 972 roku i było efektem najazdu Margrabiego Hodona na plemiona Polan dowodzone przez Mieszka I i jego brata Czcibora. Hodon przekroczył bród na Odrze i miał w planach zająć dzisiejszą Cedynię, ale mu nie wyszło. Mieszko wraz z bratem pozwolili mu rzekę przekroczyć, co umożliwiło rozciągnięcie szyków nieprzyjaciela i ich rozbicie. Co do przebiegu bitwy są oczywiście różne teorie, ale zazwyczaj zgadzają się one w tym, że o wyniku starcia przesądził atak łuczników i wojów Czcibora ze wzgórza nieopodal Cedyni. Ówcześni Niemcy dostali takiego łupnia, że niewielu w ogóle tę bitwę przeżyło i do dziś nie ma podobno jasności czy akcja Hodona była samowolką, jak pisze kronikarz Thietmar, czy Cesarz Otton I jednak o tym wiedział. Może by i wiedział, gdyby wygrali, ale po takiej klęsce trudno się dziwić, że pierwsze słyszał. Tego się pewnie nigdy nie dowiemy.

Za to dziś można podziwiać pamiątki tamtych wydarzeń – wspiąć się na szczyt wzgórza i podziwiać zeń okolicę, rzucić oczkiem na zasadzone tu dęby Mieszko i Dobrawę, obejrzeć mozaikę przedstawiającą obraz bitwy i dać upust fantazji wyobrażając sobie te hordy wojów nacierające na siebie, szczęk żelastwa wszelkiej maści, rżenie koni i świst strzał w powietrzu. Może nawet, jak my, trafisz wtedy na chwilę słońca.

Pomnik Orła od tyłu na Górze Czcibora koło Cedyni
Widok z Góry Czcibora koło Cedyni
Widok na okolicę z Góry Czcibora koło Cedyni
Dęby Mieszko i Dobrawa przy Górze Czcibora koło Cedyni
Mozaika przedstawiająca bitwę pod Cedynią

Osinów Dolny – bardziej za zachód się nie da

Na szczycie Góry Czcibora spotkaliśmy jeszcze dwóch panów, z których jeden – widząc, że nie jesteśmy stąd – polecił nam podjechanie jeszcze paru kilometrów drogą numer 124 do najdalej wysuniętego na zachód kawałka Polski oraz zobaczenie wieży widokowej w Cedyni, bo – jak stwierdził – “niedawno ją wyremontowano, więc warto zobaczyć zanim znów ją ktoś zniszczy”. Tym argumentem poczuliśmy się zachęceni.

W pierwszej chwili nie planowaliśmy jechać na ten najbardziej zachodni cypel, bo i co tam może być ciekawego, ale ostatecznie, jak już zeszliśmy po kamiennych schodach z Góry Czcibora, postanowiliśmy się tam udać, bo “skoro już tu jesteśmy, to co tam te 3 kilometry, jedziemy”.

Trafiliśmy tam w rezultacie dość przez przypadek. Najpierw jechaliśmy prosto drogą w stronę granicy z Niemcami, z całym tym charakterystycznym przygranicznym anturażem w postaci budek z “Zigaretten” i milionem innych rzeczy. Od razu widać kto tu jest głównym klientem – na budkach i sklepikach nie było praktycznie wcale napisów po polsku. Wszystko po niemiecku. Jakieś pojedyncze słowa angielskie. Dodatkowo moją uwagę zwróciło niesamowite zagęszczenie fryzjerów w tej okolicy. Wychodzi na to, że Niemcy nie tylko wpadają do nas po tańsze fajki, ale też, by się dobrze (i taniej) uczesać.

Przejechaliśmy przez ten przygraniczny targ i dotarliśmy do rozwidlenia dróg – ta prosto prowadziła ewidentnie na granicę, a tego nie chcieliśmy. Skręciliśmy więc w lewo, gdzie droga prowadziła w las. Okazało się to doskonałym wyborem, bo już po chwili naszym oczom ukazał się drogowskaz do najdalej wysuniętego na zachód punktu Polski. Zostawiliśmy więc samochód na parkingu przy drogowskazie i przeszliśmy jakieś 200 metrów, by ten punkt zobaczyć. Nie zostaliśmy tam jednak długo, bo – a jakże – zaczynało padać.

Karpaty Cedyńskie i wrzosowiska

Tak naprawdę z całej tej wycieczki, to chciałam przyjechać tu. Oczami wyobraźni widziałam te piękne, fioletowe łany wrzosów na tutejszych wzgórzach. Jesiennie żółknące liście i rudziejące krzewinki. Wszystko pięknie podkreślone wrześniowym słońcem. Czujesz ten klimat?

Piękno tej okolicy sprawiło, że utworzono tutaj rezerwat przyrody, który od niedawna udostępniony jest dla turystów. Poruszać się tu można po wyznaczonych ścieżkach, a dodatkową atrakcję stanowi platforma widokowa na pobliskim wzgórzu. Marzył mi się taki jesienny spacer, pośród wrzosów, z pięknymi widokami. Ale pogoda miała inne plany. Jak tylko wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy po schodkach na górę na początek ścieżki, zaczęło padać. Ale tak fest. O żadnym spacerze, a tym bardziej takim piękno-jesiennym nie było mowy. Krzysiek bez słowa otworzył parasol i pozwolił mi chociaż zrobić ze dwa zdjęcia, zanim uciekliśmy z powrotem do samochodu.

Jeśli jednak będziesz w pobliżu Cedyni, zwłaszcza jesienią, a pogoda będzie dopisywała, na Twoim miejscu skusiłabym się na niedługi spacer pośród wrzosów.

Cedynia – jak górskie miasteczko

Na koniec naszej wycieczki zatrzymaliśmy się w samej Cedyni, żeby pospacerować nieco po mieście, zobaczyć jak wygląda i być może odnaleźć wieżę widokową, którą polecał nam pan na Górze Czcibora.

Zaparkowaliśmy w pobliżu rynku, wyjęliśmy parasole (bo znowu padało) i ruszyliśmy taką boczną uliczką, którą można by nazwać Aleją Fryzjerów, a potem skręciliśmy pod górkę i po chwili byliśmy na głównym placu przy Ratuszu. Cedynia zdecydowanie nie jest duża, ale – choć jest położona w dolnym biegu Odry – ma trochę taki urok górskiego miasteczka. Ulice tu są wąskie i strome, co doskonale widać po niskich domach – bywa, że jeden koniec domu jest chyba z metr wyżej lub niżej niż drugi!

Wspięliśmy się powyżej rynku i trafiliśmy na wieżę widokową, która szczęśliwie okazała się otwarta. Szczęścia tym razem mieliśmy jeszcze więcej – jak weszliśmy na jej szczyt akurat przestało na chwilę padać i wyszło słońce, oświetlając cudownie całą okolicę. Podziwialiśmy z góry pobliski cmentarz żydowski, kościół po drugiej stronie, w oddali klasztor. Patrzyliśmy na niewielkie domki pośród tutejszej bujnej zieleni. W oddali leniwie płynęła Odra, wyznaczając granicę pomiędzy Polską a Niemcami.

Wieża widokowa w Cedyni
Wieża widokowa w Cedyni wejście
wejście na wieżę widokową w Cedyni
widok z wieży widokowej w Cedyni
widok na okolicę z wieży widokowej w Cedyni

Kiedy zeszliśmy na dół, minęliśmy jeszcze kościół, zatrzymaliśmy się na chwilę na rynku podziwiając tutejszą fontannę, a na koniec poszliśmy na lody w pobliskiej restauracji. Wszak to jeszcze był koniec lata!

Mimo iż pogoda co chwila płatała nam figle, bardzo nam się cała wycieczka w okolice Cedyni podobała i cieszyliśmy się, że tak miło udało się nam spędzić dzień. Wracaliśmy do Szczecina pośród pagórków pokrytych polami i łąkami. Słońce wyszło zza chmur na całego i muszę przyznać, że nawet te wielkie przestrzenie zachodniopomorskiego, na których “nic nie ma”, potrafią być naprawdę piękne.

Jeśli zdarzy Ci się zawitać na tę “daleką północ” kraju, serdecznie polecam odwiedzenie Cedyni i jej okolic. To miasteczko ma do zaoferowania sporo więcej niż nam się udało odwiedzić, bo jednak ponad 1000 lat historii nie może pozostać bez śladu. Możesz też zobaczyć Chojnę, spędzić parę dni nad którymś z okolicznych jezior (np. Morzycko) albo pojeździć rowerem pośród tutejszych pól i lasów. To cały czas mało odwiedzany kawałek naszego kraju (więcej tu chyba bywa Niemców niż Polaków), a to duży plus, bo można nie obawiać się tłumów. Wpadnij więc kiedyś i sprawdź czy tu naprawdę “nic nie ma”. I pozwól się zadziwić!

Spodobał Ci się mój wpis? Będzie mi bardzo miło, gdy go udostępnisz 🙂

Leave a Comment

* Używając tego formularza, wyrażasz zgodę na przechowywanie Twoich danych przez tę stronę zgodnie z polityką prywatności.

Zobacz więcej

Ta strona potrzebuje ciastek (cookies), żeby poprawnie działać. Bez tego ciężko ją zapędzić do roboty :) Niech żre na zdrowie! Co to za ciastka?