Home PolskaŚWIĘTOKRZYSKIE Kielce – gdzie zjeść coś dobrego?

Kielce – gdzie zjeść coś dobrego?

by Dominika
Rynek w Kielcach wieczorem

Ostatnio było o zwiedzaniu ciekawych miejsc w Kielcach, ale przecież nie samym zwiedzaniem człowiek żyje. Warto byłoby czasem coś wrzucić na ząb, napić się piwa albo wina w jakimś klimatycznym miejscu czy zjeść pyszne lody. I ja Ci tutaj podpowiem gdzie możesz to wszystko zrobić.

Kielce i okolice miasta zwiedzaliśmy na przełomie kwietnia i maja 2022 roku. Nie chcieliśmy, by był to wyjazd z gatunku “100 atrakcji, które musisz odwiedzić w weekend”. Motywem przewodnim naszej wycieczki było zdobycie Łysicy w Górach Świętokrzyskich, jako że konsekwentnie zdobywamy kolejne szczyty Korony Gór Polski. Głównie jednak stawialiśmy na brak pośpiechu, relaks i ogólne wrażenia zamiast listy “musisz zobaczyć” do odhaczenia.

Podobnie podeszliśmy do kwestii jedzenia. Nie sprawdzaliśmy w Internecie rankingów kieleckich restauracji, nie kierowaliśmy się żadnymi ocenami na popularnych stronach z polecajkami, po prostu wędrowaliśmy sobie po mieście i wstępowaliśmy do różnych lokali o zróżnicowanym standardzie i klimacie. Co nam akurat wpadło w oko i nabraliśmy chęci, by tam zajrzeć. Skorzystaliśmy z jednego polecenia, od znajomej z Instagrama, która pochodzi z Kielc – podpowiedziała nam pub z piwami kraftowymi, którzy rzeczywiście przypadł nam również do gustu.

Poniżej znajdziesz przegląd miejsc, w których byliśmy i które polecamy z różnych względów. Na naszej liście znajdziesz lokale z zupełnie odmiennych światów od taniej jadłodajni, przez hamburgerownię po całkiem luksusową restaurację z wyśmienitymi stekami. Wszystko dlatego, że lubimy różnorodność, a każda z wymienionych poniżej restauracji, była odpowiedzią na inne nasze potrzeby w danej chwili. Z żadnym z niżej wymienionych lokali nie współpracuję, a kolejność jest zupełnie przypadkowa 🙂

Zachęcam też Cię do wpisania Twojej gastronomicznej polecajki w Kielcach w komentarzach pod tym wpisem. To miasto na pewno ma do zaoferowania wiele więcej niż nam udało się przez kilka dni odkryć i fajnie, żeby inni mogli się o tym dowiedzieć!

Artykuł zawiera linki afiliacyjne (programy partnerskie). Oznacza to, że jeżeli zdecydujesz się na zakup (np. rezerwację noclegu), ja otrzymam z tego niewielką prowizję. Link afiliacyjny nie ma wpływu na wysokość ceny i nic Cię nie kosztuje. A mi pomoże kontynuować pracę na blogu, żeby dostarczać Ci wartościowych treści 🙂

Jeśli podoba Ci się to, co robię, możesz mi pomóc robić to dalej 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jak w domu

Będąc w obcym miejscu, często szukamy miejsc, w których panuje swobodna atmosfera. Cenimy prostotę i lubimy lokale samoobsługowe. Wszelkie bary mleczne czy jadłodajnie z jedzeniem na wagę cieszą się u nas dużym zainteresowaniem, bo przeważnie znajdujemy w nich wszystko, czego szukamy: dobre jedzenie za niewysoką cenę i możliwość skomponowania swojego posiłku z dowolnych elementów w ilości, na jaką mamy ochotę, bo wszystko zamawia się lub nakłada na talerz oddzielnie i nie ma jedynie słusznych, gotowych zestawów. To oszczędza nam uzgadniania składu dania z kelnerem (bo np. nie chcemy frytek, ale w zamian może być więcej surówki) i pozwala zaszaleć jak akurat w danej chwili mamy ochotę (słodki racuch z jabłkami do duszonego mięsa w sosie? a proszę bardzo!).

Jednym z takich miejsc jest właśnie Jadłodajnia Sprint przy ulicy Złotej 3 w Kielcach, oferująca typową polską kuchnię, w naprawdę przystępnych cenach. Zestaw skomponowany z zupy i drugiego dania w postaci mięska z surówką, w zupełności wystarczył nam, aby się najeść, a nie otrzymaliśmy za to paragonu grozy. W sezonie letnim można zjeść przy stoliku na tarasie, gdzie oczywiście się udaliśmy, bo na zewnątrz zawsze fajniej. Jeśli więc szukasz w Kielcach miejsca na śniadanie (dopiero od 10:00) lub dobry obiad nie za milion monet – to ja Ci ten lokal polecam.

jadłodajnia Sprint ul. Złota Kielce

Chodźmy na Rynek!

Atmosfera Rynku w Kielcach, zwłaszcza wieczorem, nas zachwyciła. Ogromna przestrzeń, mnóstwo restauracyjnych ogródków i mniejszych lokali, wetkniętych pomiędzy zagajniki parasolek jak rodzynki w cieście. Do tego ludzie. Sporo ludzi przechadzających się pomiędzy tym wszystkim, spotykających się ze znajomymi przy piwie. A nawet i z nieznajomymi, bo byliśmy świadkami sceny, kiedy to dwóch kolegów rozmawiało przy jednym stoliku o niedawno zakończonym tego dnia meczu Korony Kielce, usłyszał tę rozmowę chłopak ze stolika obok i chwilę potem z dwóch osobnych stolików zrobił się jeden wspólny. Ciepły, majowy wieczór, światła miasta, gwar rozmów wokół (ale nie hałas!) – byliśmy pod wrażeniem jak to miejsce fajnie żyje!

Nie powinno więc dziwić, że na Rynek wracaliśmy też w ciągu dnia. Zwłaszcza, że nasz hotel znajdował się tuż obok. Poranna kawa, smakowity obiad, wieczorne piwo lub wino plus jakaś przekąska pomiędzy – wszystko zaliczyliśmy, a nie odwiedziliśmy nawet połowy tutejszych lokali.

Zaczęliśmy pierwszego dnia od fast foodowego standardu, czyli hamburgera. To proste danie jest zawsze strzałem w dziesiątkę, a w Bobby Burger robią to naprawdę dobrze. Nie byliśmy akurat przesadnie głodni, bardziej mieliśmy ochotę na solidną przekąskę i porcję energii na dalsze eksplorowanie rynkowej przestrzeni, a w tylu możliwościach wokół ciężko było coś wybrać. Zanim zdecydowaliśmy się więc spróbować miejscowych specjałów w którymś w okolicznych lokali, postawiliśmy na znaną nam i sprawdzoną markę. To zawsze działa 🙂

Innego dnia wybraliśmy ogródek restauracji Plejada. Z początku planowaliśmy usiąść tu tylko na jakieś piwo i lampkę wina, ale jak się okazało, że w karcie do wyboru jest jakieś 100 różnych piw… to już wiedzieliśmy, że ta chwila potrwa trochę dłużej 🙂 W końcu nieco zgłodniałam i postanowiłam zamówić grilowaną karkówkę z sałatką. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy za cenę ledwie 24 zł dostałam ogromny kawał mięsa, cudownie zgrilowanego w pikantnej marynacie, do tego furę sałatki i sos BBQ. Mój błąd, że nie zrobiłam zdjęcia tej potrawie. Była naprawdę pyszna, a porcja starczyłaby pewnie na nas dwoje (ale Krzysiek nie chciał mi tym razem pomóc, bo nie był głodny i musiałam sobie z tym ogromem poradzić sama – nie było łatwo, ale to było takie dobre, że żal byłoby zostawiać choć kawałek). Lokal mieszczący się przy Rynku pod numerem 16 był tym, do którego w ciągu naszych paru dni w Kielcach jeszcze później wróciliśmy.

Z kolei pod adresem Rynek 5 mieści się restauracja, do której zbieraliśmy się chyba 3 dni, a kiedy w końcu tam poszliśmy, to okazało się, że musimy trochę poczekać. Mowa o Rockabilly Steakhouse and Whisky Bar, do którego polecam bardzo zrobić wcześniej rezerwację, bo lokal jest chętnie odwiedzany i wcale się temu nie dziwię. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to przemiła i bardzo profesjonalna obsługa. Nikt nas nie czarował, od razu zostaliśmy uprzedzeni o dłuższym czasie oczekiwania na stolik i potem na jedzenie, bo akurat był tłum, więc poszliśmy najpierw odwiedzić pobliskie Muzeum Zabawy i Zabawek (o którym pisałam trochę tutaj), a kiedy wróciliśmy – stolik rzeczywiście na nas czekał. Do Rockabilly zdecydowanie warto udać się na steki, bo oni się tu na temacie znają doskonale i są w stanie przyrządzić je dokładnie tak, jak tego chcesz, nawet jeśli się na tym nie znasz i nie potrafisz dobrze opisać (to o mnie 🙂 ). Tutejsza zupa cebulowa i soczyste kawałki wybornego mięsa, plus sałatka oraz piwo lub lampka wina, to coś, dla czego warto czekać nawet godzinę na stolik (czego możesz uniknąć, jak go wcześniej zarezerwujesz). Do tego obsługa! Ja ogólnie jestem dość zadowolonym człowiekiem, ale tu byłam naprawdę zachwycona. Trzeba przyznać, że sam lokal jest z nieco wyższej półki, więc do najtańszych nie należy, ale uważam, że wszystko tu było warte każdej wydanej złotówki.

zupa cebulowa w Rockabilly
steki na drewnianych deskach w Rockabilly Steakhouse w Kielcach
ogródek restauracji Rockabilly Steakhouse and Whisky Bar na kieleckim Rynku

Gdzie na piwo?

Aby skosztować kraftowych piw, poza wspomnianą już wyżej Plejadą, zajrzeliśmy jeszcze do poleconego nam przez znajomą z Kielc Craft Beer Pub. Niewielki lokal przy zbiegu ulic Piotrkowskiej i Koziej, na samym rogu Rynku, bardzo nam przypadł do gustu ze względu na przyjemną atmosferę, dobre piwo i możliwość przycupnięcia w ogródku nieco na uboczu.

Jeśli klikniesz w linka do ich strony powyżej, możesz zobaczyć nie tylko, jakie piwa mają aktualnie na kranach, ale też zobaczyć, jakie inne puby w Polsce też je mają. Czad! Gdyby podczas pobytu w Kielcach i wizycie w Craft Beer Pub okazało się, że jakieś piwo wyjątkowo przypadło Ci do gustu, możesz sprawdzić, czy aby któryś z lokali w Twojej okolicy go nie serwuje. To dopiero oryginalny sposób na przywożenie wakacji do domu! 🙂

piwo w Craft Beer Pub Kielce

Innym lokalem o nietuzinkowym wystroju i klimacie jest El Paso w ul. Planty 16A. Oferuje on kuchnię meksykańską, co już samo w sobie jest pyszne, ale nawet jeśli nie jesteś głodny, warto tu zajrzeć i usiąść przy dobrym piwie bądź winie (albo jeszcze czymś innym) i dać sobie poprawić humor tutejszym kolorom, muzyce oraz miłej obsłudze.

El Paso meksykańska restauracja w Kielcach

Coś na deser?

Na co dzień nie jadamy deserów i w ogóle stronimy od cukru pod wszelką postacią (co nie znaczy, że w ogóle nie jadamy słodkiego, ale to osobna historia), ale wakacje rządzą się trochę swoimi prawami i pozwalamy sobie wtedy na odrobinę rozpusty. A jeśli już robimy urlopowy wyjątek, to to nie może być byle co.

Tym razem nabraliśmy ochoty na lody, dlatego zajrzeliśmy do Kawiarni Nova przy ul. Sienkiewicza 54. Dzień wcześniej widzieliśmy tam długą kolejkę ustawioną przed wejściem i ciągnącą się jeszcze kawałek wzdłuż ulicy. To całkiem poważny sygnał, że można tu znaleźć coś dobrego.

I rzeczywiście. Lody były przepyszne, a moje łakomstwo zostało dodatkowo wystawione na ciężką próbę, gdyż akurat jak weszliśmy, były smażone naleśniki i ten słodki zapach ciasta przysparzał mnie o ślinotok. Bo poza lodami i deserami lodowymi, można tu wszamać pyszne naleśniki, obłędnie kuszące zza przeszklonej lady ciasta i ciasteczka oraz napić się pysznej kawy lub herbaty. Ale trzeba być twardym, a nie miękkim 😉 więc z trudem oparłam się pokusie i zostaliśmy przy lodach gałkowych. Wybór smaków nie należał do najłatwiejszych, bo każdy brzmiał doskonale, ale ostatecznie udało się. W moim wafelku wylądował – nie mogło być inaczej – smak, którego nie widziałam nigdzie indziej chyba na świecie: truskawkowo-piernikowy. I jakież to było pyszne!

kawiarnia lodziarnia Nova ul. Sienkiewicza Kielce
Zdjęcie wejścia do kawiarni Nova bez tłumu ludzi kłębiących się przy nim można było zrobić tylko wcześnie rano!

Podczas naszego kilkudniowego pobytu w Kielcach odwiedziliśmy jeszcze kilka lokali, ale do tych, wymienionych powyżej z pewnością bym wróciła, gdybyśmy wybrali się w te strony ponownie. Nie to, że pozostałym miejscom czegoś brakowało, niemniej te właśnie, z różnych przyczyn, mi akurat najbardziej przypadły do gustu.

Jeżeli znasz jakiś fajny lokal w Kielcach, który chciał(a)byś polecić innym, napisz proszę parę słów o nim w komentarzu do tego posta. Niech wieść o nich się niesie i niech nie będą omijane 🙂

A jeśli spodobał Ci się mój wpis, będzie mi przemiło, gdy zechcesz go udostępnić 🙂

Leave a Comment

* Używając tego formularza, wyrażasz zgodę na przechowywanie Twoich danych przez tę stronę zgodnie z polityką prywatności.

Zobacz więcej

Ta strona potrzebuje ciastek (cookies), żeby poprawnie działać. Bez tego ciężko ją zapędzić do roboty :) Niech żre na zdrowie! Co to za ciastka?