Home GÓRYGóry w PolsceSudetyGóry Bialskie Rudawiec (1112 m n.p.m.), Góry Bialskie – opis szlaku

Rudawiec (1112 m n.p.m.), Góry Bialskie – opis szlaku

by Dominika
szczyt Rudawiec Góry Bialskie

Rudawiec, reprezentujący Góry Bialskie, to kolejny szczyt-kontrowersja w Koronie Gór Polski. Nie dość, że nie najwyższy, to jeszcze w górach, które nie wiadomo czy w ogóle są. Zdobyliśmy go jednak, a na jego wierzchołku wbiliśmy 11. pieczątkę do naszych książeczek. Gdzie to jest? Jak tam wejść? Co jest fajnego na szczycie? Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdziesz w tym wpisie.

Zacznijmy od tego, że Góry Bialskie niekoniecznie istnieją. To znaczy fizycznie są, góry jak się patrzy, choć nie za duże. Ale na przykład pan Jerzy Kondracki w swojej Regionalizacji fizycznogeograficznej Polski uznaje je nie jako osobne pasmo górskie, tylko po prostu część Gór Złotych. Czescy geografowie przyklaskują tej właśnie wersji i twierdzą, że wszystko, co pomiędzy Przełęczą Płoszczyna (Kladske sedlo) a Przełęczą Ramzowską (Ramzovske sedlo) to nic innego jak Rychlebske Hory, czyli Góry Złote. Można również trafić na opinie, że cały ten obszar jest tak naprawdę częścią Masywu Śnieżnika. Czyli zupełnie z innej strony. W oficjalnym spisie Korony Gór Polski Góry Bialskie są jednak wyodrębnione i dumnie prężą z tego tytułu swoje zalesione grzbiety.

Gdzie są Góry Bialskie?

Na tym nie koniec problemów. Tak naprawdę dopiero tutaj zaczyna się prawdziwa intryga, na bazie której można by nakręcić niezłą górską telenowelę. Otóż uznajmy, że Góry Bialskie są i stanowią osobne pasmo. Świetnie. To gdzie są jego granice? Znaczy, odkąd i dokąd to pasmo przebiega? Gdzie są jeszcze Góry Bialskie, a gdzie już Złote bądź Śnieżnik? Tu wersji jest kilka.

W zasadzie jedynym chyba zgodnym elementem granicznym jest Przełęcz Płoszczyna, która oddziela Góry Bialskie (lub Złote) od Masywu Śnieżnika (o ile nie jest się akurat w obozie zaliczającym Góry Bialskie właśnie do Masywu 😉 ale to zdaje się obóz mniejszościowy). Na wschodzie jako punkt graniczny Gór Bialskich podaje się prawie niewidoczną Przełęcz Trzech Granic. Choć to nie jest do końca pewne, bo inne źródła z kolei przy Górach Złotych piszą, że sięgają do przełęczy pomiędzy Pasieczną a Smrekiem, co by oznaczało, że granica Gór Bialskich byłaby jeszcze kawałek dalej.

Zgubiłaś się? Wcale mnie to nie dziwi, bo to strasznie pokręcona historia. Dlatego poniżej możesz zobaczyć mapkę (kliknij w link), na której zobaczysz wszystkie te miejsca i o jakim obszarze w ogóle mówię 🙂

Link do mapki rejonu Gór Bialskich

Myślisz, że to koniec kłopotów w granicami? A gdzież! Na razie mniej więcej mamy wschód i zachód. Jeśli chodzi o zasięg pasma na północ, to znalazłam tylko informację, że ono ma swoją część północną i południową, które dzieli Przełęcz Sucha. Z zalinkowanej mapki wynikałoby jednak, że całe pasmo ograniczone jest od wschodu i północy doliną rzeki Biała Lądecka. To ma jeszcze ręce i nogi. A co z południową granicą Gór Bialskich? No, to już jest prawdziwy hit – otóż biegnie ona wzdłuż granicy polsko-czeskiej… grzbietem gór! Nie wiem czy którekolwiek pasmo na świecie ma tak wytyczoną granicę. Czyli na północ od granicy to są Góry Bialskie, na granicy jest… granica, a na południu – te same góry to już inne pasmo. Według Czechów Góry Złote. Istny kosmos!

Wejście zielonym szlakiem na Rudawiec

To może prościej – jak tam dojechać?

Cały ten wywód z poprzedniego akapitu może przyprawić o potężny zawrót głowy, ale na szczęście nie jest to aż tak skomplikowane.

Skądkolwiek w Polsce chcesz dojechać w Góry Bialskie, w pierwszej kolejności powinnaś kierować się na Kłodzko, a w drugiej na Stronie Śląskie. To jedyna większa miejscowość w okolicy. Najczęstszą bazą wypadową w Góry Bialskie, jak i Złote, jest niewielka wieś Bielice i nie jest to przesadą, jak napiszę, że to istny koniec świata.

Do Stronia Śląskiego dostać się możesz:

  • komunikacją zbiorową:
    • pociągiem – najprawdopodobniej po drodze zaliczysz przesiadkę we Wrocławiu (być może w Wałbrzychu, zależy skąd jedziesz) oraz w Kłodzku. Aktualnie (sierpień-wrzesień 2022) nie ma połączenia kolejowego do samego Stronia Śląskiego – w Kłodzku musisz przejść kawałek od stacji PKP (Kłodzko Miasto) na tutejszy Dworzec PKS i stąd kolej oferuje dalszy transport autobusem (bilet na całą trasę możesz kupić na stronie PKP – z odcinkiem autobusowym włącznie);
    • autobusem, busem – Twoja trasa zapewne będzie przebiegać analogicznie, jak w przypadku kolei – przez Wrocław lub Wałbrzych, potem Kłodzko i do Stronia Śląskiego (biletów w Kłodzku – akurat w inne miejsce, ale nie ma znaczenia – nie kupowaliśmy nawet w kasie, ale wszystko bezpośrednio u kierowcy).
  • własnym transportem – w tym przypadku kieruj się na Wałbrzych, jeśli jedziesz z południowo-zachodniego kawałka Polski, a z całej reszty kraju – na Wrocław. Dalej zmierzaj w stronę Kłodzka i stąd już rzut beretem do Stronia Śląskiego przez Lądek Zdrój albo Bystrzycę Kłodzką.

Natomiast do Bielic nie ma aktualnie (wrzesień 2022) żadnego połączenia komunikacji zbiorowej. Jeszcze 2-3 lata temu kursowały na tej trasie PKSy, ale podczas pandemii połączenia zostały zawieszone i jak dotąd nie wróciły. Do Bielic dojedziesz jedynie własnym samochodem lub jeśli ktoś zechce Cię zabrać ze sobą z drogi. Sprawdziliśmy drugi wariant – ze złapaniem stopa nie było żadnego problemu. Ludzie raczej mają świadomość, że tu nic nie jeździ, ruch samochodowy też jest niezbyt duży, dlatego tym chętniej się zatrzymują, żeby poratować człowieka w potrzebie.

Bielice – parkingi na końcu świata

Nieprzypadkowo podkreślam, że Bielice to koniec świata. Wyobraź sobie, że nie dość, że nie jeździ tam żaden autobus ani nic nawet w środku wakacji, to jeszcze nie znajdziesz tam nawet małego, wiejskiego sklepu. Ani jednego. Najbliższy punkt zaopatrzenia w cokolwiek jest chyba w Stroniu Śląskim kilkanaście kilometrów stąd. Weź to pod uwagę i zrób odpowiednie zaopatrzenie, jeśli zamierzasz spędzić tu więcej niż 1 dzień np. pod namiotem (bo jeśli nocujesz na którejś z tutejszych kwater, to chyba większość z nich oferuje też posiłki, ale upewnij się czy tak jest). Restauracji też żadnej tu nie znajdziesz. Po prostu nic. Kilkanaście domów, jakiś wyciąg narciarski, mały kościół, rzeka, brak zasięgu komórkowego i ze 3 parkingi samochodowe. W zasadzie to wszystko.

Zimą Bielice są niezłą bazą dla narciarzy biegowych, ale latem, jak się zdaje, przybywają tu głównie ludzie, którzy zdobywają Koronę Gór Polski, ponieważ z wioski prowadzą szlaki na pobliskie dwa szczyty z Korony – Kowadło w Górach Złotych i Rudawiec w Górach Bialskich właśnie. Większość osób przyjeżdża tu na chwilę, własnym samochodem, zdobywa jeden bądź oba szczyty i jedzie dalej. To zdecydowanie nie jest obszar masowej turystyki, co ma oczywiście swoje plusy, a jedyne większe skupiska ludzi spotkasz właśnie na jednym z tutejszych parkingów.

W Bielicach samochód możesz zostawić:

  • przy przystanku autobusowym, gdzie zaczyna się żółty szlak na Czernicę (nie tym przystanku przy kościele, tylko kawałek dalej za mostkiem);
  • przy siedzibie Nadleśnictwa Bielice i Chacie na Końcu Świata – przy tym drugim obiekcie pojawił się jakiś czas temu znak “zakaz wjazdu” i “teren prywatny”, ale nie jest do końca jasne czy tak jest w istocie, niektórzy tam parkują ignorując te znaki – nie weryfikowałam tego. Na przeciwko Leśniczówki za to jest miejsce na kilka samochodów, ale jest go naprawdę niewiele;
  • na bezpłatnym parkingu dla narciarzy biegowych bardziej w głębi doliny, który jest udostępniany od grudnia do marca i, przy braku innych opcji, można spróbować tam.

Poza tym jest jeszcze całkiem spory parking przy drodze na początku Bielic, przy Chacie Cyborga – tu bym się jednak upewniła czy nie jest on tylko dla gości obiektu albo czy można tam zostawić swój wehikuł za opłatą.

W razie ponadprzeciętnych tłumów i problemów z sensownym zaparkowaniem samochodu, można zapytać o taką możliwość któregoś z tutejszych gospodarzy. To się będzie jednak zapewne wiązało z jakąś opłatą za postój.

Mglisty las w drodze na Rudawiec Góry Bialskie

Rudawiec – wcale nie najwyższy, ale w Koronie

Udało się już ustalić gdzie są i czy w ogóle są Góry Bialskie, udało się dojechać i zaparkować samochód, czas na zdobycie najwyższego szczytu. Czyli, no właśnie, którego?

Zdarzało się już, że pisałam o górach, które były uznawane za najwyższe, ale potem okazywało się, że wcale takie nie są. Tak było na przykład w przypadku Chełmca w Górach Wałbrzyskich. W tym przypadku również kandydat do tronu nie jest jeden. Opcje w zasadzie są aż trzy.

Pierwszym jest oczywiście Rudawiec, który według różnych źródeł ma 1106 lub 1112 m n.p.m. Ale jeśli spojrzysz na mapę, całkiem niedaleko dostrzeżesz jeszcze dwa szczyty – Postawną (1116 lub 1117 m n.p.m.) oraz Bruska (1116 lub 1124 m n.p.m.). Zapewne Twoją uwagę zwróciły te wszystkie “lub”. Cóż, okazuje się, że wysokości wielu szczytów w Górach Bialskich nie są jednoznacznie określone i w różnych miejscach można spotkać zupełnie odmienne wartości. To jest pierwszy z problemów przy ustalaniu, który szczyt jest tym najwyższym. O ile jeszcze różnica przy Postawnej nie jest duża, to już w przypadku Rudawca oraz Bruska są dość znaczne.

Mimo tych niejasności wyraźnie widać, że tak naprawdę Rudawiec w wyścigu o pierwsze miejsce zdecydowanie odpada i walka na najwyższy stopień podium powinna się rozstrzygać pomiędzy Postawną a Bruskiem. Jednak jednym z kryteriów, według których dany szczyt zostaje zaliczony do Korony Gór Polski, jest istnienie wytyczonego szlaku, który by na niego prowadził. A ani Postawna, ani Brusek się takim szlakiem pochwalić nie mogą, choć dojść do nich można, o czym będzie później.

Możesz się tu obruszyć i przypomnieć przykład chociażby z Gór Izerskich, w których na Wysoką Kopę też nie prowadzi żaden znakowany szlak, a w Koronie Gór Polski się ona znajduje. Tak rzeczywiście jest i dlaczego w przypadku Wysokiej Kopy brak szlaku nie był przeszkodą, a w przypadku Bruska (bądź Postawnej) już owszem – na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.

Z tych właśnie powodów wielu zdobywców Korony Gór Polski nie zadowala się jedynie pieczątką z Rudawca, ale rusza dalej, by zdobyć jeszcze pozostałe dwa szczyty. My tym razem poprzestaliśmy na oficjalnej wersji, ponieważ zaplanowaliśmy drogę aż na Śnieżnik, a pogoda była niepewna, więc w ogóle dość późno wyszliśmy na szlak. Niemniej mam oczywiście z tyłu głowy myśl, żeby kiedyś tu wrócić i wdrapać się na te dwa nieoznakowane wierzchołki również.

Rudawiec – jakim szlakiem na szczyt

Przez koronny szczyt Gór Bialskich przebiega tylko jeden szlak – zielony, co ogranicza bardzo możliwości dostania się na niego. W zasadzie są one dwie – od strony wsi Bielice oraz od strony Masywu Śnieżnika z Przełęczy Płoszczyna.

Najczęściej wybierany jest wariant z Bielic. Ta opcja pozwala spokojnie zdobyć dwa szczyty Korony – Rudawiec oraz Kowadło w Górach Złotych – za jednym razem. Ale można też wejść na Rudawiec od strony przełęczy, na którą dojedziesz samochodem (jest tam polsko-czeskie przejście graniczne). Ten wariant wydaje się zdecydowanie mniej popularny, co dało się zauważyć na szlaku. Nie, żeby tam były tłumy, to nie (choć pogoda akurat tego dnia mogła wiele osób zniechęcić do górskich wycieczek), ale jednak idąc z Bielic spotkaliśmy parę osób, a idąc dalej zielonym szlakiem w kierunku Śnieżnika – jedną, może dwie. Dopiero na przełęczy napotkaliśmy trochę więcej życia.

Od razu wyjaśnię dlaczego, skoro możliwości wejścia na Rudawiec są dwie, poniżej podaję trzy warianty – ten trzeci jest jedynie uzupełnieniem opcji z podejściem z Bielic. Po prostu można nie tylko wchodzić na szczyt i schodzić tą samą drogą, ale przejść dalej wzdłuż granicy, o czym my wcześniej nie wiedzieliśmy, bo na mapie nie jest w tym miejscu zaznaczona żadna droga.

Podejście z Bielic

To najczęściej wybierana trasa na Rudawiec. Pierwszą jej część idzie się niebieskim szlakiem, który swój początek ma przy przystanku autobusowym – tym samym, o którym pisałam wyżej, że możesz tam zaparkować samochód.

Co ciekawe, na szlakówkach po drodze Rudawiec nigdzie nie jest wspomniany. Dopiero już na szczycie Iwinki znajdziesz drogowskaz z nazwą Polska hora (tak Czesi nazywają Rudawiec). Na końcu Bielic, gdzie rozchodzą się szlaki na Kowadło i najwyższy szczyt Gór Bialskich, ten pierwszy ma swoje szlakówki, a kierunek na ten drugi ktoś wymalował na drzewie farbą, bo próżno go szukać na oficjalnych oznaczeniach.

Drogowskaz na Rudawiec w Bielicach

Najpierw szlak prowadzi jeszcze kawałek przez wieś, żeby po chwili wejść w las. Jest tu szeroka, szutrowa droga i póki co teren jest dość płaski. Droga wiedzie wzdłuż rzeki Białej Lądeckiej. Zimą zamienia się w trasę dla narciarzy biegowych. Ten fragment zajmuje około pół godziny i jest czystą, spacerową przyjemnością. Po drodze miniesz po lewej stronie pole namiotowe, a po prawej sztucznie spiętrzony stawek i rzekę Bielawkę, wpływającą w tym miejscu do Białej Lądeckiej.

Ale wszystko, co piękne, kiedyś się kończy. Kiedy Twoim oczom ukaże się drewniany stół z ławeczkami przy niewielkiej kaskadzie na Białej Lądeckiej, to wiedz, że tu oto właśnie zaczyna się szlak zielony, którym odtąd będziesz podążał. Pod górę. Bardzo.

No dobra, podejście pod Rudawiec to może nie jest to samo, co wdrapywanie się na Waligórę (Góry Kamienne), ale zmiana nachylenia terenu następuje szybko i bez ceregieli. Nic dziwnego, dotąd szłaś sobie szczęśliwie doliną rzeki, a tu nagle trzeba się zacząć wspinać zboczem góry, które tę dolinę otacza. Na odcinku 1,20 km musisz się wspiąć około 230 metrów. Niby nie tak źle, ale przed chwilą było tak przyjemnie!

Gdzieś na wysokości 900 m n.p.m. szlak nagle wychodzi na przecinającą go drogę. W pierwszej chwili myślałam, że to już granica Rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki, bo tam jest taka droga na mapie zaznaczona. Ale okazało się, że nie. To pierwsze przecięcie, którego próżno szukać na mapie, jest mniej więcej w połowie odcinka pomiędzy początkiem zielonego szlaku, a granicą rezerwatu. Na własnej skórze poczułam, jak smutno jest stracić nadzieję, że to już tu, tak szybko, jak się pojawiła, więc odbiorę Ci ją zawczasu 😉 Od tego pierwszego przecięcia dróg masz przed sobą jeszcze mniej więcej drugie tyle, ile już przeszłaś, tak samo pod górkę, tylko odtąd będzie już nieco mniej kamieni, a więcej korzeni drzew.

Kiedy dojdziesz do drugiego przecięcia szlaku z utwardzonym traktem, a łącznie powinno Ci to zająć około pół godziny od wejścia na zielony szlak, to będzie już granica rezerwatu. Znajdziesz też drogowskaz kierujący do chatki około 150 metrów w lewo, ale nie szliśmy w tamtą stronę. Zamiast tego podążyliśmy za zielonymi znaczkami dalej pod górkę. Jeszcze dosłownie chwila nieco ostrzejszego podejścia i zaraz szlak grzecznieje, wypłaszcza się, a Ty możesz się cieszyć bardzo przyjemnym spacerem przez stary las jodłowo-bukowo-jaworowy Rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki.

Bardzo żałuję, że gdy wyruszaliśmy na szlak padało, więc cały sprzęt – czyli aparat i kamerkę – schowałam głębiej do plecaka, żeby nie zamókł. Ostatecznie deszcz zamienił się w mniej lub bardziej intensywną mżawkę, ale nie chcieliśmy się zatrzymywać przed szczytem i wywalać plecaka, więc zdjęcia z początku mam jedynie z komórki. Naprawdę szkoda, bo ten odcinek szlaku ma dużo uroku.

Tablica informacyjna Rezerwat Puszcza Śnieżnej Białki

Teren, na którym dziś znajduje się Rezerwat, stanowił dawniej dobra holenderskiej królewny, Marianny Oriańskiej, która darzyła go wyjątkową sympatią, zakazując wyrębu tutejszego lasu. Jeszcze przed wybuchem II Wojny Światowej, docenili wartość lasów na zboczu Iwinki Niemcy, ustanawiając tu w 1937 roku obszar chroniony o powierzchni 20 hektarów. Po wojnie obszar ten czekał dłuższą chwilę na uregulowanie swojego statusu i dopiero w 1963 roku utworzono dzisiejszy Rezerwat Puszczy Śnieżnej Białki o łącznej powierzchni ponad 124 hektarów. Rezerwat znajduje się w granicach Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego i obejmuje fragment dawnej Puszczy Sudeckiej – lasu, który zachował swój pierwotny charakter. Takich miejsc w Sudetach nie ma zbyt wiele. Niektóre z tutejszych drzew mają 150 i więcej lat!

Droga przez Rezerwat należy do tych wyjątkowo przyjemnych. Jest dość płasko, idziesz przez cudowny las, tu i ówdzie musisz ominąć jakiś próchniejący pień drzewa, który daje życie niezliczonym gatunkom innych roślin, porostów, grzybów i drobnych żyjątek. Miejscami ścieżka jest bardzo wąska i prowadzi pomiędzy gęstymi krzakami jagód, które wyrastają tu nad wyraz wysoko i bujnie.

Ten odcinek zajmuje około 40 minut, ale jest tak fajny, że ani się obejrzysz, a dotrzesz do granicy polsko-czeskiej, gdzie przywita Cię Iwinka – graniczny szczyt o wysokości 1076 (lub 1077) metrów. Do Rudawca już dosłownie rzut beretem, a raczej krótki spacer drogą pośród jagód i innych krzewinek wzdłuż czerwono-białych słupków. 10-15 minut i jesteś na miejscu.

Na szczycie Rudawca nie spodziewaj się jednak fajerwerków. Jest on dość płaski, gęsto porośnięty niskimi krzewami, a na obrzeżach drzewami, więc nie ma co liczyć na spektakularne widoki. O zdobyciu szczytu informuje Cię wysoki, rozwidlony drewniany słup z tabliczką i skrzyneczką, w której znajdziesz pieczątkę z całym niezbędnym do jej obsługi osprzętem.

ja na szczycie Rudawca Góry Bialskie

Zielony szlak z Przełęczy Płoszczyna (Kladske Sedlo)

Ten wariant wydaje się o wiele mniej popularny od wejścia na Rudawiec od strony Bielic. My szliśmy nim w drugą stronę – z Rudawca przez Przełęcz Płoszczyna i dalej zielonym szlakiem na Śnieżnik, ale na tym odcinku spotkaliśmy dosłownie chyba jedną czy dwie osoby.

Droga z Przełęczy na Rudawiec jest nieco dłuższa od tej z Bielic, ale i do pokonania jest mniejsza wysokość. Odcinki podejściowe przeplatają się z dość długimi wypłaszczeniami, więc całość nie jest zbyt męcząca.

Na Przełęcz Płoszczynę możesz dojechać samochodem. Prowadzi tu normalna droga, dawniej było w tym miejscu polsko-czeskie przejście graniczne, dziś w budynku po Straży Granicznej mieści się czeskie schronisko – Horska chata Sedlo. Można tu czasem coś zjeść i wypić, a nawet przenocować, ale z akcentem na “czasem”. Bo nie zawsze, o czym mieliśmy okazję się przekonać, kiedy głodni, bez jedzenia (bo w Bielicach nie ma nawet małego, najmniejszego sklepu) marzyliśmy o zjedzeniu na przełęczy śniadania i okazało się, że cała Chata jest wynajęta (weekend, pewnie jakaś impreza czy coś) i nie obsługują przybyszy z zewnątrz. Czeskie piwo i smażony ser to w tym miejscu bonus od życia, a nie pewniak. Miej to na uwadze, planując swoją wędrówkę.

Początkowo szlak wznosi się nieznacznie, by za moment postraszyć pierwszym podejściem, ale to głównie takie strachy na lachy i to właściwie wszystko, na co go stać. Potem jeszcze będzie parę razy próbował wcisnąć Ci ten numer z ostrzejszym podejściem, ale Ty się już nie dasz nabrać. Dla Ciebie to pestka. Do samego Rudawca dojdziesz niemal spacerkiem, najpierw przez gęsty las, a w drugiej części trasy pośród morza jagodowych krzewów i wyrastających spomiędzy nich tu i tam jodeł oraz świerków.

Po drodze zdobędziesz jeszcze Jelenią Kopę, Kocie Wzgórze, miniesz Jawornik Graniczny i postawisz stopę na Rudych Krzyżach. Nie będzie to dla Ciebie wielkim wyzwaniem, ale ten odcinek naprawdę mi się podobał, głównie ze względu na te jagodowe krzewy, które były miłą odmianą od chodzenia po gęstym lesie. Może powalających na kolanach widoków po drodze nie uświadczysz, ale przyjemnie było mieć wokół tyle zielonej przestrzeni 🙂

Szlak zielony na trasie Rudawiec - Przełęcz Płoszczyna

Kowadło i Rudawiec na jednej wycieczce

Czy da się zdobyć Rudawiec i Kowadło, a przy okazji jeszcze Postawną, Bruska oraz Smrek Trójkątny (o nim będzie innym razem, jak już uda nam się zdobyć Kowadło, bo tym razem nie mieliśmy szczęścia) na jednej wycieczce?

Otóż da się!

Chociaż nie jest to wcale takie oczywiste, bo jak się weźmie do ręki mapę, to szlaki pomiędzy tymi szczytami nijak się nie sklejają.

Okazuje się jednak, że można i wariant takiej trasy zaznaczyłam Ci pomarańczowymi strzałkami na poniższej mapce (to jest niestety tylko screen z Mapa-turystyczna.pl, bowiem strona nie pozwoliła mi zaznaczyć trasy tak, jak chciałam, więc mapka nie jest “ruchoma”).

Przejście po grzbietach na trasie Rudawiec - Kowadło

Jak widzisz, początek jest banalny – z Bielic podejście na Rudawiec, które opisałam wyżej w pierwszym wariancie. Ale potem nie schodzisz tą samą trasą, tylko mijasz Iwinkę i kontynuujesz marsz wzdłuż granicy. Nie prowadzi tędy żaden oznakowany szlak, ale jest wytyczona nartostrada, którą spokojnie da się obejść cały ten cypel, po drodze mijając Dział (1027 m), Postawną (1117 m, jest dojście od nartostrady, ale również nieoznakowane) oraz Bruska (tu 1116 m, choć inni mówią, że 1124 m), którego szczyt także można zdobyć. Dalej możesz przejść przez Przełęcz Trzech Granic (styk szlaków niebieskiego, zielonego i żółtego), która płynnie przeniesie Cię w Góry Złote (gdyby uznać, że Góry Bialskie to osobny byt). Tam już czeka na Ciebie Smrek Trójkątny, który jest wyższy od Kowadła, ale dostał niższe noty za styl (atrakcyjność krajoznawcza jest trzecim kryterium ujęcia danego szczytu w Koronie Gór Polski i Smrek Trójkątny przegrał w tej kategorii z Kowadłem). Na końcu Kowadło i powrót do Bielic.

Na całą tę trasę przeznaczyłabym 5-6 godzin, wliczając potencjalne trudności z odnalezieniem prawidłowej drogi. Z pewnością też zabrałabym ze sobą mapę, kompas i jakiegoś GPSa.

Sama nie szłam tą trasą. W momencie, kiedy wchodziliśmy na Rudawiec, nie wiedziałam, że taka opcja w ogóle istnieje, bo mapy nic o tym nie wspominają. Po powrocie poczytałam trochę relacji w Internecie, stąd wiem, że można taką pętlę zrobić. Jak kiedyś osobiście przetestuję to przejście, nie omieszkam się jego dokładniejszym opisem podzielić na blogu 🙂

Leave a Comment

* Używając tego formularza, wyrażasz zgodę na przechowywanie Twoich danych przez tę stronę zgodnie z polityką prywatności.

Zobacz więcej

Ta strona potrzebuje ciastek (cookies), żeby poprawnie działać. Bez tego ciężko ją zapędzić do roboty :) Niech żre na zdrowie! Co to za ciastka?