Słodki zapach Adelaide

by Dominika
uniwersytet wśród kwiatów jakarandy Adelaide

Zdarzyło Wam się kiedyś, że podróżowaliście i zaplanowaliście sobie jakieś miejsce w zasadzie tylko na nocleg, na taki tylko krótki przystanek w drodze do celu i… żałowaliście, że nie zarezerwowaliście sobie tam więcej czasu? Pół biedy, jeśli to miejsce jest stosunkowo niedaleko, że można tam wrócić za tydzień, za miesiąc, niedługo. Ale jeśli jest ono na drugim końcu świata i tak naprawdę nie wiecie czy kiedykolwiek jeszcze będzie okazja, to pozostawia to miejsce po sobie jakąś pustkę. Niewypełnioną komórkę w ciele. Niby nic, a jednak…

Bezpośrednio po przylocie do Australii, w Melbourne spędziłam w sumie 3 dni, z których tylko jeden poświęciłam na połażenie trochę po samym mieście. Jeszcze miałam tu wrócić, więc nie spieszyłam się z niczym. Resztę czasu spędziłam z Zosią i Stefanem na przedmieściach metropolii odsypiając trochę 30-godzinny lot i zbierając się do dalszej podróży…

…do Adelaide.

autokar firefly świetlik postój na trasie Melbourne Adelaide
„Świetlik”, który wiózł mnie przez noc z Melbourne do Adelaide

Adelajda o świcie była jeszcze śpiąca, ulice były puste, a wszędzie unosił się o tej porze roku zapach… bzów? Tak myślałam, póki nie dowiedziałam się, że te rosnące wszędzie drzewa obsypane fioletowymi, drobnymi kwiatami o słodkim, intensywnym zapachu to jakaranda mimozolistna. Woń kwiatów rozlewała się słodko w powietrzu, a budzące się właśnie słońce zapowiadało kolejny cudowny dzień 🙂

ulice Adelaide o świcie
Adelajda niespiesznie budzi się o świcie
kwitnące jakarandy na ulicach Adelaide
Kwitnąca jakaranda mimozolistna wzdłuż jednej z ulic w Adelaide

Na dworcu autobusowym upolowałam mapkę turystyczną miasta. Postanowiłam nie męczyć się chodzeniem z całym bagażem na plecach, udałam się więc do miejsca, gdzie zarezerwowałam jeszcze z Polski nocleg. Ponieważ zameldować w pokoju mogłam się dopiero po 12, załatwiłam wszystkie formalności, zostawiłam plecak na przechowanie, zjadłam śniadanie i udałam się na miasto.

poranek przy kawie w parku w Adelaide
Poranek w Adelaide – kawa na wynos, ławka w parku pełnym skrzeczących papug, słońce, przewodnik i mapka miasta. Ahoj przygodo! 🙂

Na pierwszy rzut oka Adelajda wydała mi się bardzo przyjemnym miastem. Co ciekawe – przy 15 stopniach w Melbourne było mi zimno, przy tych samych 15 stopniach tutaj – było całkiem miło 🙂 W samym centrum jest wprawdzie trochę wielkomiejskich wieżowców, jednak dominuje tu raczej niższa zabudowa. Spacerując po ulicach, można dostrzec w oddali zalesione wzgórza otaczające Adelajdę. Wokół miasta w dużej ilości uprawiane są także winorośla, co sporo mówi o tutejszym klimacie. Z planu miasta, który dostałam w centrum turystycznym na dworcu autobusowym, wynika, że Adelajda zewsząd otoczona jest parkami, ogrodem botanicznym, zoologicznym, czyli mnóstwem zieleni. Po krótkim spacerze rzeczywiście dotarłam do parku. Zielona cisza, słonko przyjemnie otulające ramiona, przewodnik, plan miasta, kawa na wynos i.. wrzaski papug przeszywające z wierzchołków drzew zalegającą na dole błogą ciszę 🙂 To niesamowite siedzieć w parku, w którym na każdym niemal drzewie dokazuje radośnie – niczym nasze wróble w parkowych krzakach – stadko papug. W końcu oderwałam wzrok od tekstu w przewodniku i zaczęłam w skupieniu rozglądać się po okolicznych drzewach w poszukiwaniu kolorowych krzykaczy. Ale chociaż jest ich całe mnóstwo tu w każdym parku, wcale nie jest łatwo je pośród gałęzi wypatrzyć. Zrobić zdjęcie – to już wyższa szkoła jazdy.

lorysa tęczowa w parku w Adelaide
Lorysa tęczowa (lorikeet) – jeden z parkowych kolorowych krzykaczy 😉

Rozrysowałam sobie na planie miasta trasę zwiedzania przez miejsca, które uznałam, że warto byłoby zobaczyć. W pierwszej kolejności skierowałam swoje kroki do Ogrodu Botanicznego, który znajdował się zaraz nieopodal. Uwielbiam ogrody botaniczne. Może zrobię kiedyś osobny wpis na ich temat. Tu już od bramy papug okazało się być tyle, że nawet taki amator jak ja, zdołał coś obiektywem upolować 🙂

ogród botaniczny Adelaide
Ogród Botaniczny w Adelaide – morze zieloności!
lotos błękitny w ogrodzie botanicznym w Adelaide
Lotos (grzybień) błękitny – jeden z okazów w Ogrodzie Botanicznym
dzierzbowron w parku w Adelaide
Czy ten ptak nie wydaje się Wam jakoś znajomy? To dzierzbowron – taka jakby nasza sroka, ale w negatywie 😉 W Australii wszystko jest do góry nogami!
yellow-footed rock wallaby w zoo w Adelaide
W Australii są kangury i… małe kangurki, czyli wallabies. To jest Yellow-Footed Rock Wallaby (Petrogale xanthopus) – mieszkaniec zoo obok Ogrodu Botanicznego
gippsland water dragon jaszczurka w zoo w Adelaide
Gippsland Water Dragon – nieduża jaszczurka, ale smok! Zamieszkują południowo-wschodnią Australię oraz… zoo w Adelaide

W Ogrodzie Botanicznym Adelajdy utonęłam. Dreptanie po skąpanych w zieleni alejkach zauroczyło mnie tak bardzo, że spędziłam tam więcej niż pół dnia. Na koniec zatrzymałam się jeszcze na kawę w ogrodowej kawiarence i czytając w przewodniku o tych wszystkich cudach, które tu w okolicy się znajdują, zaczęłam żałować, że to tylko jeden dzień i nazajutrz rano miałam wsiąść do The Ghan i opuścić to miejsce. Miałam wprawdzie zahaczyć o Adelajdę raz jeszcze, ale kończąc swoją podróż przez środkową Australię w tym miejscu wieczorem, by parę godzin później o świcie wyruszać na podziwianie The Great Ocean Road. I nic się już nie dało zrobić, nic poprzesuwać. Pozostało cieszyć się chwilą i chłonąć urok Adelaide póki była taka możliwość. Wyruszyłam więc niespiesznym krokiem ulicami miasta, a poniżej możecie zobaczyć kilka ujęć, które być może choć trochę oddają charakter słodkiej Adelajdy. Gdybyście mieli okazję – nie popełnijcie mojego błędu. Poświęćcie Adelajdzie nieco więcej czasu, a na pewno się Wam odwdzięczy mnóstwem pozytywnych wrażeń. A ja.. no cóż.. może kiedyś uda się raz jeszcze 🙂

Ayers House zabudowa kolonialna w Adelaide
Ayers House – typowy przykład zabudowy kolonialnej w Adelaide. W środku mieści się muzeum i można całą tę posiadłość zwiedzić.
kolonialna zabudowa Adelaide
Tak, zdecydowanie Adelajda ma swój urok!
budynek uniwersytetu w Adelaide
Tak wyglądają budynki Uniwersytetu Adelajdy 🙂 Aż chce się studiować!
rzeźby świń na Mall w Adelaide
Uwaga na grasujące świnie na Rundle Mall!
Święty Mikołaj na Rundle Mall w Adelaide
Słońce świeci pełną parą, żar leje się z nieba, a na jednym z pasaży handlowych Adelajdy wartę pełni olbrzymi Święty Mikołaj! No tak, wszak do Świąt pozostawało już ledwie coś koło miesiąca! 🙂
różnorodna zabudowa Adelaide
Zabudowa w stylu kolonialnym obok „szklanego domu”? Nikogo tu to nie dziwi.
wieczór w Adelaide
Powoli zapada zmrok. Czas się zbierać na nocleg, bo z kolejnym dniem czekają kolejne przygody! 🙂

Leave a Comment

* Używając tego formularza, wyrażasz zgodę na przechowywanie Twoich danych przez tę stronę zgodnie z polityką prywatności.

Zobacz więcej

Ta strona potrzebuje ciastek (cookies), żeby poprawnie działać. Bez tego ciężko ją zapędzić do roboty :) Niech żre na zdrowie! Co to za ciastka?