Śnieżnik był 12. górą w Koronie Gór Polski, jaką zdobyliśmy. Nie było lekko, a i widoków ze szczytu góra nam pożałowała, okrywając się chmurami. Ale i tak było warto. Jakim szlakiem wejść na Śnieżnik? Gdzie można zostawić samochód? I co wspólnego ma ta góra z księżną holenderską, cesarzem pruskim oraz księciem Liechtensteinu – o tym wszystkim przeczytasz w tym wpisie.
Od razu powiem – telenoweli, jak w przypadku Rudawca, nie będzie. Masyw Śnieżnika jest dość jasno wyodrębniony i nie ma żadnych wątpliwości, że Śnieżnik jest jego najwyższym szczytem. Zdarzają się wprawdzie różnice w wysokości, zależnie od źródła możesz natknąć się na informację, że wierzchołek liczy 1423 bądź 1425 m n.p.m., ale umówmy się, że te 2 metry to drobny szczegół.
Spis treści
- 1 Pogoda na Śnieżniku
- 2 Jakim szlakiem na Śnieżnik?
- 3 Czerwony szlak z Międzygórza
- 4 Czerwony szlak z Przełęczy Puchaczówka
- 5 Żółty szlak ze Stronia Śląskiego/Kletna
- 6 Zielony szlak z Przełęczy Płoszczyna
- 7 A może jednak szlakiem niebieskim?
- 8 Wejście na Śnieżnik od strony Czech
- 9 Śnieżnik – atrakcje na szczycie i w pobliżu
- 10 Schronisko PTTK Pod Śnieżnikiem
- 11 Podsumowanie
Pogoda na Śnieżniku
Masyw Śnieżnika dawniej nazywany był Górami Śnieżnymi i nie bez powodu zyskał takie miano. Góra odznacza się dość surowym mikroklimatem i bardzo długo w ciągu roku jest pokryta śniegiem. Miało to duży wpływ na jej zagospodarowanie, o czym więcej napiszę w następnych rozdziałach. Nawet latem, wchodząc na szczyt, weź pod uwagę, że może na nim być kilka stopni mniej niż w okolicy, w dodatku często wieje silny wiatr.
Jeśli akurat masz szczęście, trafisz na piękne widoki nie tylko na Sudety, ale uwaga – można stąd dostrzec nawet austriackie Alpy, a konkretnie masyw Rax-Schneeberg-Gruppe (Alpy Styryjsko-Dolnoaustriackie), oddalony o prawie 300 km! Oczywiście do takich obserwacji potrzebne jest wsparcie dobrym sprzętem, jak aparat cyfrowy z teleobiektywem lub podłączonym teleskopem, niemniej jest to udokumentowany punkt o najdalszej widoczności w Polsce.
Ale nawet jeśli nie uda Ci się dojrzeć Alp, to okoliczne pasma Sudetów również robią niesamowite wrażenie. My akurat trafiliśmy na przewalające się przez wierzchołek Śnieżnika tabuny chmur, przez które ledwo było widać budowaną właśnie wieżę widokową, więc cóż – na zdjęcia nie ma za bardzo co liczyć, ale uwierz mi na słowo. Albo poszukaj w Internetach.
Jakim szlakiem na Śnieżnik?
Na sam szczyt można wejść od trzech stron:
- od zachodu – szlakiem czerwono-zielonym, który biegnie wzdłuż granicy polsko-czeskiej;
- od wschodu – szlakiem zielonym, który prowadzi wzdłuż granicy od Przełęczy Płoszczyna (i dalej jeszcze na Rudawiec w Górach Bialskich)
- od południa – szlakiem czerwono-żółtym, który przebiega obok słynnego Słonika, po czym czerwony dalej wiedzie zboczami gór wzdłuż granicy polsko-czeskiej na wschód, a żółty schodzi w dół do miejscowości Dolni Morava.
Powyższe trzy warianty to jedynie opcje dojścia na sam wierzchołek góry. Więcej szlaków spotyka się kawałek wcześniej na Hali pod Śnieżnikiem, gdzie znajduje się schronisko. Podobnie po stronie czeskiej znajdziesz co najmniej kilka szlaków, które zbiegają się jeszcze przed grzbietem, by dołączyć do szlaku czerwonego. Trzeba przyznać, że Masyw Śnieżnika jest świetnym miejscem do uprawiania górskich wędrówek, a przecinające go szlaki tworzą bardzo barwną mozaikę. To sprawia, że wariantów wejścia na Śnieżnik można skomponować całkiem sporo, ale najbardziej popularne są cztery z nich.

Czerwony szlak z Międzygórza
To jedna z najczęściej wybieranych opcji zdobycia szczytu, a zarazem najszybsza. Trasa zajmuje około 3,5 godziny. Nie ma jednak nic za darmo, bo trafiłam na opinie, że jest to najtrudniejszy z wariantów. Nie mogę tego póki co potwierdzić, bo sami zdobywaliśmy Śnieżnik od zupełnie innej strony, ale mam oczywiście w planach tam wrócić i przetestować inne szlaki – wówczas uzupełnię ten wpis o swoją subiektywną opinię również.
Do Międzygórza możesz dojechać autobusem z Bystrzycy Kłodzkiej, Kłodzka lub z Domaszkowa. Ale raczej nie w weekend, bo wtedy PKSy nie kursują (stan na sierpień 2022) –> EDIT: okazuje się, że autobusy kursują także w weekendy (polecam komentarz Teresy pod wpisem z godzinami kursów), najwyraźniej po prostu nie ogarnęliśmy tematu, bo jakoś nie mogliśmy znaleźć takiej informacji.
Jeśli wybierasz się własnym samochodem, możesz go zaparkować na darmowym parkingu przy Leśniczówce, zaraz przy czerwonym i niebieskim szlaku. Współrzędne parkingu: 50.2200563,16.7875941,18.46 (zobacz na mapce)
Z Międzygórza dojdziesz czerwonym szlakiem do schroniska na Hali Pod Śnieżnikiem, co powinno Ci zająć około 2,5-3 godziny i stamtąd dalej już zielonym szlakiem na szczyt jeszcze około pół godziny. Po drodze możesz liczyć na parę fajnych punktów widokowych, co nie jest takie oczywiste w okolicy gęsto porośniętej lasem.
Czerwony szlak z Przełęczy Puchaczówka
Ta trasa jest sporo dłuższa od drogi z Międzygórza i zajmuje ok. 4 godziny (w obie strony 6,5 godziny).
Przełęcz Puchaczówka znajduje się pomiędzy Bystrzycą Kłodzką a Stroniem Śląskim w miejscowości Sienna. Można tu dojechać samochodem i bez problemu zostawić go na bezpłatnym parkingu przy Ośrodku Narciarskim Czarna Góra. Współrzędne parkingu: 50.2616315,16.8116096,15.51 (zobacz na mapce). Na samej Przełęczy, kawałek dalej, również jest bezpłatny parking.
Uwaga: zimą droga przez Przełęcz Puchaczówka może być zamknięta.
Na początek czeka Cię wspinaczka czerwonym szlakiem z Przełęczy Puchaczówka na Czarną Górę i to będzie najbardziej wymagający odcinek trasy. Możesz go pominąć i z Ośrodka Narciarskiego wjechać na Czarną Górę kolejką linową. Zaoszczędzi Ci to prawie godzinę drogi i około 300 metrów podejścia.
Ta trasa obfituje w piękne widoki, na które możesz liczyć już na Czarnej Górze. Później schodząc czerwonym szlakiem do Przełęczy Żmijowa Polana, będziesz mogła podziwiać przed sobą Śnieżnik w całej okazałości. Na Żmijowiec czeka Cię lekkie i płaskie podejście i dopiero przed samą Halą Pod Śnieżnikiem znów trzeba będzie zdobyć się na trochę więcej wysiłku. Gdy już dojdziesz do schroniska, przy którym polecam się na chwilę zatrzymać i nieco odetchnąć, do szczytu zostanie Ci tylko ostatnie około pół godziny zielonym szlakiem.
Żółty szlak ze Stronia Śląskiego/Kletna
Ten szlak uchodzi za łatwy, chociaż – jeśli zaczynać go w Stroniu Śląskim – jest dość długi, a do pokonania jest ponad 1000 metrów w górę. Z punktem startu w Stroniu może Ci on zająć w dwie strony nieco ponad 8 godzin, z Kletna – połowę tego czasu.
Do Stronia Śląskiego dojedziesz autobusem z Kłodzka lub z Bystrzycy Kłodzkiej. Ten drugi wariant może być niedostępny zimą, ponieważ trasa przez Przełęcz Puchaczówka bywa o tej porze roku zamykana.
Do Kletna w tej chwili dojedziesz chyba tylko samochodem. Niby są tam jakieś przystanki autobusowe, ale nie znalazłam żadnego funkcjonującego połączenia do tej miejscowości (stan na wrzesień 2022). Samochód możesz zostawić spory kawałek za miejscowością, w pobliżu Jaskini Niedźwiedziej, ale tam jest on płatny. W rzeczywistości są tam dwa parkingi, oba płatne, a opłata jest za cały dzień.
Powyżej możesz zobaczyć mapki dla obu wariantów przejścia szlakiem żółtym – na górze ze Stronia Śląskiego, na dole z Kletna. Ta druga opcja może być jeszcze sporo krótsza, jeśli zatrzymasz się przy Jaskini Niedźwiedziej, ponieważ ja punkt startu i metę oznaczyłam dużo wcześniej w samej miejscowości.
Trasa żółtym szlakiem w dużej części wiedzie szutrową drogą i na pierwszym odcinku jest dość płaska. Potem oczywiście trzeba się trochę powspinać, wszak idziesz zdobywać szczyt, ale dramatu nie ma. Z tego, co czytałam, wiele osób poleca ten wariant na wycieczkę z dziećmi.
Zielony szlak z Przełęczy Płoszczyna
Ten wariant trasy polecałabym, ale nie jako opcję na wejście-zejście, tylko część dłuższej wędrówki z Bielic przez Rudawiec w Górach Bialskich i przez Śnieżnik do Schroniska Pod Śnieżnikiem. Jeśli zdobywasz Koronę Gór Polski i nie zostawiłaś w Bielicach samochodu, taka droga jest naprawdę ciekawą propozycją.
Na Przełęcz Płoszczyna można dojechać samochodem i zostawić go tam przy czeskiej chacie. Więcej o tym miejscu pisałam przy okazji szlaków na Rudawiec.
Szlak zielony zaczyna się z Przełęczy Płoszczyna krótkim odcinkiem podejścia, ale zaraz się wypłaszcza i niemal połowę drogi przejdziesz sobie jak królowa pośród lasów oraz tysięcy jagodowych krzewów. Po 5 kilometrach drogi dojdziesz do Przełęczy Głęboka Jama i od tego miejsca kończy się beztroskie rumakowanie.
W drodze na szczyt Śnieżnika czekają Cię teraz dwa podejścia i nie wiem które z nich jest lepsze. Chyba jednak to drugie, bo trochę krótsze i ma się w głowie, że zaraz już będzie szczyt 😉 Droga na pierwszym odcinku podejściowym jest korzenno-kamienista. W wielu miejscach rozwidla się i tworzą się alternatywne sposoby przejścia. Na szczęście nie da się tu zgubić. Poza znacznikami szlaku, Twoją drogę wyznaczają tu biało-czerwone słupki graniczne.
Po pierwszym podejściu teren na chwilę się wypłaszcza, ale nie jest to szczególnie przyjemny odcinek, zwłaszcza po deszczu. Płytka, poprzecinana korzeniami krzewów jagód i drzew gleba, zamienia się miejscami w coś w rodzaju mokradła i jeśli wydaje Ci się, że nadrobisz tu nieco tempa, bo nie jest pod górkę, to wcale tak łatwo nie jest. Szukanie obejść kolejnych zastojów wody i “bagienek” jedynie spowalnia marsz. Sądząc po tym, ile szlak na tym odcinku ma odnóg i jak bardzo rozłazi się na boki, ten bagnisty stan rzeczy może się utrzymywać dość często. Trzeba być więc czujnym, żeby klucząc wydeptanymi ścieżkami, nie odejść za bardzo od szlaku.
Na tym odcinku też zielony szlak po stronie polskiej miejscami styka się niemal z czerwonym szlakiem po stronie czeskiej. Możesz dalej iść swoją drogą na szczyt tak, jak my to uczyniliśmy, albo przeskoczyć na szlak czerwony – wówczas na trasie będziesz mijać słynnego Słonika, o którym napiszę jeszcze później.
Przed Tobą jeszcze tylko jedno podejście po drodze wyłożonej kamieniami, które chwilami tworzą schodki i pooranej korzeniami drzew, i zaraz będziesz na szczycie. Na tej wysokości drzewa nie rosną już tak gęsto i są nieco niższe, więc co jakiś czas Twoje oczy ucieszą piękne sudeckie widoki. Oczywiście, jeśli pogoda na to pozwala.



A może jednak szlakiem niebieskim?
Jeśli powyższe możliwości dotarcia na szczyt to dla Ciebie za mało, Śnieżnicki Park Krajobrazowy oferuje ich jeszcze kilka.
Pierwszą może być wędrówka z Międzylesia szlakiem niebieskim prosto na Halę Pod Śnieżnikiem i stamtąd dalej zielonym na samą górę. Wariant to nielichy, bo łącznie do przejścia będziesz miała 18,5 km. W jedną stronę. Można to znacznie skrócić, jeśli za punkt startu przyjąć oddalony od Międzylesia o jakieś 10 km Jodłów. Samochód w Jodłowie możesz zostawić na parkingu “Ostoja” (współrzędne 50.171808,16.7720119,16.42 – zobacz na mapie).
Tylko… gdybym już miała startować z Jodłowa i w ogóle iść od tej strony, to zdecydowanie bardziej wolałabym przejść po drodze przez Trójmorski Wierch, który jest punktem granicznym zlewisk trzech mórz – Północnego, Bałtyku i Czarnego – i umieszczono na nim drewnianą wieżę widokową oraz przez Mały Śnieżnik. Wówczas wyglądałoby to jak na poniższej mapce.
Kolejnym, o wiele mniej popularnym sposobem dostania się na Śnieżnik, jest wędrówka niebieskim szlakiem z Kamienicy (dojazd do miejscowości własnym transportem) do schroniska, a potem za zielonymi znaczkami na szczyt. Wracać można tą samą drogą, ale można też kontynuować wędrówkę zielonym szlakiem, by potem odbić w lewo na żółty, który poprowadzi Cię z powrotem do punktu wyjścia. Taka pętla liczy około 16 km, a do pokonania jest różnica nieco ponad 800 metrów. Koncepcja wydaje się być atrakcyjna, ale jak się przyjrzeć tym bardziej stromym odcinkom, to aż tak mnie nie dziwi, że większość woli wybrać inną opcję 😉
Wejście na Śnieżnik od strony Czech
Najwyższy szczyt Masywu Śnieżnika położony jest na granicy polsko-czeskiej, stąd też i od strony Czech szlaków nań jest mnóstwo. Co najmniej tyle, co po naszej stronie. Wspomnę więc tylko, że są dwie główne bazy wypadowe po czeskiej stronie na Śnieżnik – Dolní Morava oraz Staré Město.
Szczególnie ta pierwsza miejscowość cieszy się ostatnio dużym zainteresowaniem, a to za sprawą nowej atrakcji na skalę światową, jaką w maju 2022 roku Czesi ukończyli budować. Mowa o Sky Bridge 721 – najdłuższej na świecie wiszącej kładce pieszej. Jak sama nazwa mówi, most mierzy 721 metrów długości i został zawieszony pomiędzy dwoma sąsiednimi górami na wysokości… 95 metrów! Już wcześniej nasi południowi sąsiedzi mogli się w tym miejscu pochwalić ogromną platformą widokową w kształcie ślimaka-giganta, ale ten most to już zupełnie rozbił bank.

W osobnym poście napiszę jeszcze o tym więcej, bo przecież nie mogliśmy sobie darować zobaczenia tego dokonania na własne oczy, zwłaszcza, że byliśmy tak blisko. Nocowaliśmy w Schronisku Pod Śnieżnikiem, więc następnego dnia weszliśmy kawałek zielonym szlakiem do miejsca, w którym spotyka się on z czeskim czerwonym i dalej już za czerwonymi znaczkami schodziliśmy na stronę naszych sąsiadów. Cała trasa nie jest długa i jedynie na początku oraz na samym końcu ma troszkę więcej nachylenia. Poza tym to bardzo przyjemny spacer i w drugą stronę nie byłoby inaczej. Droga jest na pierwszym zejściu nieco kamienista, potem przechodzi w przyjemną, leśną ścieżkę, by – wraz z przejściem na szlak żółty – stać się odcinkiem asfaltowym, przygotowanym także dla rowerów.
Śnieżnik – atrakcje na szczycie i w pobliżu
Każdy zdobywca Korony Gór Polski po wejściu na górę szuka jednego – pieczątki 🙂 Ta na Śnieżniku zazwyczaj mieszka w metalowej kasetce przytwierdzonej do słupka oznaczającego szczyt. Jednak podczas naszej wizyty, pieczątka najwyraźniej akurat miała wolne, ponieważ jej w skrzyneczce nie było.
Jeśli przytrafi Ci się podobna historia, stempel do książeczki możesz też wbić w Schronisku Pod Śnieżnikiem, a jak dopisze Ci odrobina szczęścia, to możesz ją otrzymać razem z autografem właściciela 🙂
Niewątpliwą atrakcją wierzchołka góry jest budowana na nim wieża widokowa. W czasie, kiedy byliśmy na Śnieżniku (sierpień 2022), teren wokół wieży był jeszcze ogrodzony, a obok stał pomarańczowy dźwig. Ciężko było dostrzec szczegóły, bo przez szczyt przesuwały się akurat gęste chmury i samą wieżę przez większość czasu w ogóle było ledwo widać nawet jak się stało niemal pod nią. Ale Internety donoszą, że właśnie dziś, 26. września 2022, w dniu publikacji tego wpisu, ma miejsce uroczyste otwarcie nowej wieży i oddanie jej do użytku turystów. Czyli kolejny pretekst, żeby na Śnieżnik jeszcze raz się udać 🙂
Wieża Cesarza Wilhelma
To jest w ogóle ciekawa historia, bowiem na Śnieżniku była już kiedyś wieża widokowa. Wybudowano ją w latach 1895-1899 z inicjatywy Glatzer Gebirgsverein – Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego. Budowlę wznoszono na raty ze względu na trudne warunki na górze, między innymi krótkie okresy bez śniegu i lodu. Ostatecznie oddano ją do użytku w 1899 roku i nadano jej imię cesarza Wilhelma I.
Wieża była stylizowana na średniowieczną fortecę – miała formę dwóch baszt, jakby sklejonych ze sobą, z których niższa miała około 17 metrów, natomiast wyższa 33,5 metra wysokości. Na ostatniej kondygnacji znajdowała się sala widokowa z umieszczoną w niej lunetą oraz tablicami opisującymi widziane w oddaleniu góry.
Dawna wieża czynna była jedynie latem, a klucz do niej znajdował się w “Szwajcarce”, jak nazywano wówczas Schronisko Pod Śnieżnikiem. Budowla niestety padała ofiarą licznych dewastacji, dlatego w późniejszym okresie zatrudniono stróża do jej pilnowania. Na początku XX wieku konstrukcję rozbudowano o niewielkie schronisko na szczycie.
Po II Wojnie Światowej, w 1948 roku, wyremontowano wieżę, ale potem pozostawiono ją bez opieki, więc z biegiem lat coraz bardziej niszczała. Ostatecznie, w 1973 roku, z powodu braku środków na remont i (rzekomej, bo kwestia ta budziła pewne wątpliwości) groźby zawalenia, wieża została wyburzona poprzez wysadzenie jej w powietrze.
Wieża Solidarności Polsko-Czeskiej
Albo Wieża Trzech Kultur – bo taką nosiła nazwę według projektu.
Okazało się, że poprzednia wieża nie była wcale w takim złym stanie, ponieważ… saperzy nie zdołali jej wysadzić na raz. Musieli powtórzyć procedurę, żeby ostatecznie budowla runęła. Fragmenty gruzu zostały na szczycie i tak sobie leżały tam 38 lat.
Niedługo później pojawiły się opinie, że może to był zbyt pochopny czyn i może należało jednak wieżę wyremontować. Co jakiś czas przetaczał się przez Kotlinę Kłodzką pomysł, by ją odbudować, ale do realizacji z różnych przyczyn nie dochodziło. Realizację tego projektu rozpoczęto dopiero w 2012 roku.
I właśnie dziś, 26. września 2022 roku, wieża na Śnieżniku została uroczyście otwarta i już można z niej podziwiać piękno Sudetów w całej krasie. Możesz zapytać: po co na najwyższym szczycie w okolicy, w dodatku nie porośniętym drzewami, wieża widokowa? Akurat tutaj może mieć ona sens, ponieważ Śnieżnik jest bardzo płaskim i rozległym szczytem. Część widoku zasłania zatem… on sam. Możliwość wdrapania się kilkadziesiąt metrów nad jego powierzchnię może rzeczywiście podkreślić piękno okolicznej panoramy.

Schronisko Księcia Liechtensteinu
Nieopodal szczytu Śnieżnika, po stronie czeskiej, jeśli zejdziesz kawałek czerwonym szlakiem, dojdziesz do miejsca, w którym kiedyś było schronisko. Dziś zostały po nim jedynie fragmenty piwnic i jeden, szczególny element, będący niejako symbolem góry.
Dawne schronisko budowano w latach 1908-1912. Ponieważ ówczesnym właścicielem gruntu był książę Liechtensteinu Johann II Liechtenstein, to w zamian za odstąpienie ziemi na postawienie budowli oraz w geście docenienia ogólnych zasług księcia dla lokalnych towarzystw górskich, nadano nowemu schronisku imię władcy. Budynek był drewniany. Miał piwnicę, parter, pierwsze piętro oraz poddasze. Doprowadzono do niego bieżącą wodę wodociągiem z odległego o 200 metrów źródła Morawy.
W czasach okołowojennych w pierwszej połowie XX wieku schronisko przechodziło z rąk do rąk pomiędzy Niemcami a Czechami, by ostatecznie po II Wojnie Światowej zostać po czeskiej stronie. Nie cieszyło się jednak wielkim zainteresowaniem i, zaniedbane, coraz bardziej niszczało, aż w 1971 roku zostało wyburzone.
Dziś, poza średnio zachowanymi piwnicami, został po nim ślad w postaci rzeźby niedużego Słonika, którą postawiono tu w 1932 roku za sprawą towarzystwa artystycznego Jescher na pamiątkę 20-lecia otwarcia schroniska.
Źródło rzeki Morawy
Jeśli od rzeźby Słonika zechcesz zrobić sobie jeszcze krótki spacer, tak dosłownie 10-15 minut czerwonym szlakiem dalej po czeskiej stronie, dojdziesz do źródła rzeki Morawy. Ten niepozorny strumyczek spływa z gór i już jako wielka rzeka płynie dalej przez Czechy, Słowację i Austrię, a na koniec wpada do Dunaju i razem z jego wodami uchodzi do Morza Czarnego.


Schronisko PTTK Pod Śnieżnikiem
Ciężko jest zawitać na Śnieżnik i choćby nie przejść obok położonego 200 metrów poniżej szczytu schroniska. Da się, ja wiem, ale to aż się prosi, żeby tam chociaż na chwilę zajrzeć i, w zależności od pory roku, napić się gorącej czekolady bądź zimnego piwa. Że o pysznych naleśnikach z serem lub (sezonowo) z jagodami w ogóle już nie wspomnę.
Tu też jest zapisany całkiem spory kawał historii, której początki sięgają XVII wieku, kiedy hrabia von Althann polecił wybudować w tym miejscu budę pasterską (od takich właśnie bud wyrosło w Polsce i nie tylko wiele kultowych dziś schronisk). Pasterstwo na zboczach Masywu Śnieżnika miało się świetnie, dlatego na początku XIX wieku zbudowano tu całą farmę mleczną i hodowano krowy oraz owce. Już wówczas, w obrębie tej farmy, działały pomieszczenia dla turystów z bufetem.
W 1837 r. właścicielką tej ziemi została księżna Marianna Oriańska. Mówi Ci coś to nazwisko? Nic dziwnego, to dokładnie ta sama, o której czytałeś przy opisie szlaków na Rudawiec – ta, która przyczyniła się do powstania dzisiejszego rezerwatu na zboczu Iwinki 🙂 Zarządcą farmy z jej ramienia został Szwajcar – Michael Aegerter. Stąd późniejsze schronisko nazywano czasem “Szwajcarką”. Popularność Śnieżnika i ostoi dla turystów stale rosła, dlatego w 1871 roku Marianna Oriańska zdecydowała o postawieniu obok farmy drugiego budynku – gospody turystycznej – w którym mieści się dzisiejsze schronisko. Obiekt miał 11 pokoi i aż 50 miejsc noclegowych, a do tego salę jadalnianą.
Po śmierci księżnej Marianny całość stała się własnością rodziny Hohenzollernów.
Po II Wojnie Światowej budynek przejął najpierw Orbis, a potem Zarząd Schronisk Górskich PTT. Niewiele tu się działo i stan schroniska powoli się pogarszał aż do 1982 roku, kiedy jego kierownikiem i dzierżawcą został Zbigniew Fastnacht. Wyremontował on schronisko i sprawił, że miejsce znów zaczęło rozkwitać. Dziś opiekuje się nim jego syn – Jacek Fastnacht, którego możesz poznać, gdy się tu na chwilę chociaż zatrzymasz. Naprawdę ciekawy człowiek 🙂
Jeżeli planujesz przenocować w schronisku (polecam!), zajrzyj na stronę Schronisko PTTK Pod Śnieżnikiem (najlepiej kontaktować się z nimi bezpośrednio na maila albo dzwonić).

Podsumowanie
Na Śnieżnik wejść nie jest trudno, a duża liczba szlaków prowadzących w pobliżu szczytu sprawia, że łatwo jest opracować sobie dogodny wariant wejścia i zejścia. Trzeba się jednak liczyć z tym, że na górze może być parę stopni chłodniej niż w okolicznych miejscowościach i nawet latem warto mieć ze sobą w razie czego jakąś kurtkę czy bluzę.
Na samym wierzchołku góry, jak i w jego okolicy, znajdziesz co najmniej kilka ciekawych, wartych odwiedzenia miejsc, jak słynny Słonik czy źródło rzeki Morawy. A od dziś możesz także podziwiać panoramę Sudetów z nowej wieży widokowej.
Nic tylko pakować się i w drogę! 🙂
2 komentarze
Mala uwaga..
Do Międzygórza codziennie, a także w soboty i niedziele od 01.01.2022 r., i na pewno do końca br, jeździ autobus PKS z Bystrzycy Kłodzkiej. Odjazdy z Bcy do Mgorza o godz. 8.20 i 12.45. Z Mgorza do Bcy o godz. 9.30 i 13.30.
Szkoda, że nikt tego nie sprawdza i w świat idą mylne dane. Godziny kursowania autobusów nie sa zbyt atrakcyjne dla turystów, ale jeżdżą.
Nadmienię jeszcze, że w Międzygórzu rozebrano stara wiatę przystankową, i nie postawiono nowej.
Pozdrawiam, Teresa
Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz! Napisałam, że w weekendy nie jeżdżą, bo kiedy szukaliśmy alternatywy dostania się na Śnieżnik w sobotę rano, to po prostu nie znaleźliśmy takiej informacji w Internecie mimo dość długich poszukiwań. Strona PKS oglądana na komórce nie była zbyt czytelna i nie ogarnęliśmy żadnego połączenia (co w sumie na dobre wyszło, bo zmusiło nas do przejścia przez Rudawiec zielonym szlakiem i była to bardzo udana wędrówka). A lokalni mieszkańcy w Bielicach nie kojarzyli czy coś na tej trasie jeździ. To bardzo cenna uwaga, za którą jestem Ci wdzięczna i zaraz edytuję treść wpisu, żeby nie wprowadzać nikogo w błąd 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Dominika